Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dynio z miasteczka Bytom (Kleinfeld). Mam przejechane 54296.81 kilometrów Jeżdżę z prędkością średnią 16.71 km/h. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dynio.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:584.05 km (w terenie 25.31 km; 4.33%)
Czas w ruchu:35:08
Średnia prędkość:16.62 km/h
Maksymalna prędkość:55.70 km/h
Maks. tętno średnie:127 (63 %)
Suma kalorii:24804 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:34.36 km i 2h 04m
Więcej statystyk
  • DST 21.54km
  • Czas 00:54
  • VAVG 23.93km/h
  • VMAX 29.50km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRavg 101 ( 50%)
  • Kalorie 782kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamknięte :(

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 07.08.2011 | Komentarze 0

Cały dzień mieliśmy się wybrać na zakupy. Cały czas mówiliśmy "jaszcze czas" "za parę minut" "zdązymy" Kiedy pojechaliśmy do pierwszego dyskontu okazało się że wszystkie w niedzielę są nawet w kurorcie do 20 :D Wycałowaliśmy dokładnie wszystkie klamki i wróciliśmy z niczym.
Kategoria Z Izą


  • DST 59.06km
  • Czas 03:54
  • VAVG 15.14km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRavg 102 ( 51%)
  • Kalorie 1869kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

po wybrzeżu

Czwartek, 28 lipca 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 5

Piękny dzień aby pozwiedzać okolicę. W końcu po coś rower na dachu samochodu jechał 595 kilometrów. Kobiety najstarsza, młodsza i najmłodsza poszły się plażować. Ja (podobno nie powinno się zdania zaczynać od "Ja") pojechałem pozwiedzać okolicę. Kierunek zachód czyli Dźwirzyno. Jadę piękną drogą asfaltową. Jest równo szeroko jedzie się wspaniale, droga wije się między drzewami gęba sama sie uśmiecha.





Zajeżdżam na plażę i nie żałuję że nie leże w takim tłumie.



Przejeżdżam przez miejscowość, moim celem jest port i rozeznanie cen ryb. Ciekawostką jest że na każdym kroku można zjeść choćby pizzę i kebab a porządnego sklepu z rybami wszak z tego powinno słynąć nasze morze ze świecą szukać. Zajeżdżam w znajome miejsce i tutaj szok 10 dekagramów flądry czyli najtańszej ryby na cenniku kosztuje 5 złotych. Znawcy tematu wiedzą że flądra ma mięso z jednej strony i nie jest go specjalnie dużo :/ Cóż taniej nie będzie, niemniej mnie udaje się kupić 2 kilogramy świeżutkiej ryby za 10 złotych dzięki Majce ale to opowieść na zupełnie inny wpis ;)



Skoro zobaczyłem te straszne ceny to lepiej sobie pozwiedzać. Na początek miejscowość wzbogaciła się o nowy most.



Most służył za podpórkę dla mojego rowerka, ważniejsze jednak jest tło czyli wejście do portu.



Sam wjazd i wyjazd prezentują się zacnie.



W samym porcie cisza i spokój. Przy nabrzeżu zaledwie jeden kuter.



Opuszczam Dźwirzyno i wjeżdżam do Rogowa po drodze z płyt betonowych budowanej w latach 30-tych XX wieku.



Rogowo to inny świat, miejscowość cicha senna bez tych "atrakcji" wielkich kurortów. Nigdy tutaj nie byłem ale widać że miejscowość zaczęła swoje kolejne życie dzięki turystyce. Zawsze była wojskowe zarówno przed jak i po wojnie. Mimo że większość obiektów jest od lat nieczynna a wszystko zaczynają porastać bujne chwasty można odnieść wrażenie że czas się zatrzymał a żołnierze poszli na obiad do kantyny. Obiekt nie stracił lotniskowego charakteru tyle że stacjonuje tam zupełnie inny sprzęt.



O solidności budowy niech świadczy fakt że do dnia dzisiejszego nietknięte są zjazdy dla wodnopłatów do jeziora Resko Przymorskie które ma bardzo bogatą historię, między innymi epizod z bursztynową komnatą.



oraz wielkie betonowe place służące w tej chwili za parkingi dla wczasowiczów. Co prawda drogie ale kiedy wjedzie się na sam szczyt góry ziemi można mieć przecudny widok na cały parking ;)



Kolejna miejscowość na mojej dzisiejszej trasie to Mrzeżyno tutaj wyraźnie więcej ludzi i większy ruch. Jadę w kierunku plaży sprawdzić frekwencję. Przy wejściu wita mnie sympatyczny delfin.



Tłok taki sam jak wszędzie. Wyjeżdżając z plaży po prawej jak i po lewej stronie mam taki widok.



Rozkoszuję się nim przez chwilę jak i zapachem sosen :)

Kręcę się trochę po miejscowości, uwagę przykuwa kościół na wzniesieniu. Jest to jedyne podaj wzniesienie w okolicy reszta to równiny. Kościół stary z pięknym wnętrzem, takie właśnie lubię.





Przysiadam na zewnątrz na chwilkę i myślę sobie........
Zaglądam zatem do portu. Ten wyraźnie większy od swojego poprzednika. Zacumowane statki, jest ich więcej.







Jadę na falochrony, tam oddaję się medytacji nad istnieniem świata i takie tam :D





Wracam do "miasta" i jadę sobie w pewną drogę która wydała się ciekaw, tuż za za zakrętem stoją normalne bloki każdy w innym kolorze i opuszczony budynek po:



Widywałem różne obiekty wojskowe ale teki pierwszy raz w życiu. Podjechałem do starszego pana który grabił ogródek i popytałem o to cudo. W potoku gwary której nie rozumiałem za bardzo udało mi się wyłuskać to że piekarnia ta piekła naprawdę przedni chleb, potem była przez kilka lat prywatna ale interes nie wypalił i upadła.
Jadąc dalej dojeżdżam do takiej tablicy;



dokonuje niejako jej odsłonięcia bowiem była zasłonięta przez brudną folię a ma informować o tym co tu będzie i reklamować to. Obok tej tablicy stoi co innego:



Może to nieistotne ale za ową "tablicą" był piękny las zasobny w grzyby co widziałem u ludzi wychodzących z pełnymi koszami podgrzybków. Nie przyjechałem jednak na grzybobranie. Jadę na drugi falochron. Tutaj spotykam rowerową grupę Niemców. Mój Niemiecki tak samo słaby jak ich Polski, porozumiewamy się na migi a raczej palcem na mapie wskazuję im drogę. Rozsiadam się na falochronie i patrzę tempo w morze. Nie mogę sobie jak i mojemu wiernemu przyjacielowi odmówić zdjęć:





Cóż każda wycieczka musi się kiedyś skończyć nawet tak wspaniała obfitująca w odwiedzenie tylu magicznych miejsc. Wracając zatrzymuję się na chwilę w dwóch miejscach. Pierwsze to budowa drogi rowerowej Dźwirzyno-Rogowo widać rozmach prac oraz to że będzie to solidna i szeroka budowa:



oraz pewna sosna w Dźwirzynie która że rośnie jest prawdziwym cudem natury:

Kategoria Samotnie


  • DST 25.16km
  • Czas 01:40
  • VAVG 15.10km/h
  • VMAX 30.90km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRavg 99 ( 49%)
  • Kalorie 655kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do miasta

Poniedziałek, 25 lipca 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 0

Z Martyną wybraliśmy się do Kołobrzegu po zakupy.


  • DST 14.05km
  • Czas 01:02
  • VAVG 13.60km/h
  • VMAX 23.02km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRavg 99 ( 49%)
  • Kalorie 616kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grzybowo

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 2

Po przyjeździe do Grzybowa zakwaterowaniu rozpakowaniu się oraz odpoczynku bo 11 godzin za kółkiem robi swoje pojechaliśmy oczywiście naszymi rowerami zwiedzić najbliższą okolicę no i zobaczyć morze. Piękne szerokie asfaltowe drogi mają tam nad morzem. Szkoda że nie u nas. Ale trzeba korzystać puki czas.

Kategoria Rodzinnie


  • DST 27.60km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:37
  • VAVG 17.07km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRavg 119 ( 59%)
  • Kalorie 1453kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Opóźnienie

Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 23.07.2011 | Komentarze 1

Planowany wyjazd na wakacje opóźnia się o kilka godzin. Wszystko przygotowane nic tylko jechać. Snułem się po domu jak lew po pustej klatce, na opisie GG Marcina wyczytuję że poszedł na rower. Sms-em trochę wyrzutem piszę że to świństwo że mnie nie zabrał :D odpisał że czyści rower i żebym podjechał, jem i wyjeżdżam. Dzwoni Marcin ze standardowym pytaniem "gdzie jesteś" kiedy odparłem że w drodze oznajmił że się spotkamy w połowie drogi między nami czyli obok Biedronki. Przyjechałem i czekam, czekam, czekam a Marcinka nie ma. Dzwonie i muszę jechać do niego bo zapomniał bidonu biedactwo ;)
Jedziemy na rundę po mieście sprawdzić pociąg do Krakowa (nie pasuje nam na wyjazd) i w miejsca w które raczej nie zaglądamy. Powrót do domu i już tylko kilka godzin do godziny "W"

Śląska nutka:

&feature=player_detailpage

  • DST 31.79km
  • Czas 01:36
  • VAVG 19.87km/h
  • VMAX 53.80km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRavg 115 ( 57%)
  • Kalorie 1217kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szkoda

Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 17.07.2011 | Komentarze 3

Szkoda że kiedy piękna ciepła niedziela trzeba pracować. Cóż nikt nie obiecywał sielanki, zatem na 14 do służby a równiutko o 22 w miasto. Jest niebywale ciepło, krótki rękaw wystarczy. Pojechałem na aleję Jana Pawła II popatrzeć jak w Piekarach Śląskich kumulacja święta miasta jest pokaz sztucznych ogni. Pokaz zaplanowany na 22.30 opóźnia się. Kiedy ruszam w kierunku Łagiewnik słyszę pierwsze wystrzały nie obracam się tylko jadę dalej. Skoro się spóźnili stracili widza ;) Jadę do Łagiewnik i DdR-em powrót do Śródmieścia. Jadę do sklepu po FRUGO a tu guzik ale nie ten z butelki, sklep zamknięty. Wracam do domu wspominając sobie że kiedyś były i lody FRUGO. Może i one wrócą !!??

&feature=player_detailpage

  • DST 19.37km
  • Czas 01:09
  • VAVG 16.84km/h
  • VMAX 43.80km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRavg 108 ( 54%)
  • Kalorie 669kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

miły finał dnia :D

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 16.07.2011 | Komentarze 6

Na 14 bez specjalnego entuzjazmu pojechałem do służby. Około 18 dzwoni Iza z propozycją że albo przygotuje mi kolację ;) albo przyjedzie po mnie do pracy na rowerze. Zamurowało mnie z leksza i oczywiście poprosiłem żeby przyjechała po mnie :D Dokładnie o 22 przyjeżdża po mnie i jedziemy do miasta na krótką przejażdżkę. Kilka minut wcześniej dzwoni Marcin z informacją że własnie wypił butelkę FRUGO !!! "No to wróciło" pomyślałem i wyjechałem z myślą aby je znaleźć. Długo nie szukałem, w jednym ze sklepów było i czekało na mnie moje ulubione.......



Wygląd ten sam, charakterystyczny klik nakrętki ten sam i co najważniejsze smak TEN SAM. Powrót do domu po 23 i jestem zszokowany formą mojej żony, w paru miejscach to ja ją goniłem.
Kategoria Rodzinnie, Samotnie


  • DST 69.30km
  • Czas 04:39
  • VAVG 14.90km/h
  • VMAX 41.30km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRavg 106 ( 53%)
  • Kalorie 3007kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wrocław i "Akcja Miglanc" ;)

Piątek, 15 lipca 2011 · dodano: 16.07.2011 | Komentarze 7

Poranek godzina 4:51 dzwoni telefon. Po drugiej stronie głos Marcina "gdzie jesteś ?" Zaspanym głosem mówię "osz ......." Dodatkowo spoglądam za okno i widzę ciężkie ołowiane chmury i padający deszcz. Zaspałem a mógłbym przysiąc że nastawiłem zegarek na równo godzinę 4. Później się okazało że zegarek nastawiłem na godzinę 4 ale na wtorek, środę i czwartek ;) Marcin uspokaja. Bilety są ważne 24 godziny a następny pociąg z Gliwic mamy o godzinie 7:59. Przestaje padać i o 7 stawiam się w umówionym miejscy. Ledwo podjeżdżam zaczyna nie padać a lać. Do Gliwic dojeżdżamy przemoczeni i niespecjalnie wyglądając, moje skarpetki zamiast białe zrobiły sie szare z błota a gęba cała w błotnych piegach. Na peronie a mamy czas bo namiętny głos mówi że pociąg ma 20 minut opóźnienia doprowadzamy do porządku nasze rowery. Podjeżdża do nas grupa rowerzystów w przedziale 15-70 lat która też jedzie tym pociągiem ale do Kołobrzegu a później na Bornholm. Podjeżdża pociąg i próbujemy wszyscy wejść przez wąskie drzwi do wagonu a następnie umieścić w przerobionym przedziale nasze ale nie tylko rowery i torby. Sprawa nie jest prosta, przedział przystosowany do przewozu 3 rowerów z czego 1 wieszak już jest zajęty. Zostało du "ulokowania" 6 rowerów :/ Na początku nasze lądują na korytarzu.



Później jednak układamy nasze rowery w przedziale i korzystamy z ich zapięcia rowerowego a sami sadowimy się w pustym przedziale. Następne 2 godziny upływa nam na miłej konwersacji. Z miłymi współpasażerami żegnamy się na dworcu we Wrocławiu gdzie rozpoczynamy naszą przygodę z tym miastem. Na początek remont dworca kolejowego. Peron na którym się znajdujemy już jest prawie gotowy i prezentuje się okazale. Widać że PKP chce aby wyglądał na EURO2012 okazale. Nic dziwnego Wrocław będzie miastem-gospodarzem tego turnieju. Zresztą wrocławski dworzec kolejowy zawsze wyglądał pięknie :)



Wyjeżdżamy z dworca w innym kierunku niż mamy :P Skutkiem czego trafiamy na obrzeża jakiegoś osiedla. Wbijamy na drogę rowerową i dojeżdżamy do Sky Tower wieżowiec okazały a my czujemy się malutcy.



Kilkoma ulicami i przy pomocy pani w kiosku docieramy do Starego Miasta. Można oczywiście usadowić się w jednej z licznych na Rynku kawiarni ale nie oto chodzi. Będziemy szukać krasnali. Pomysł Marcina świetny. Na początku udaje się nam odnaleźć kilka za pomocą wydrukowanej mapy ze strony www. Miglance bo tak je nazywam sprytnie się pochowały więc potrzebowaliśmy więcej wskazówek. W informacji turystycznej zaopatrujemy się w stosowna mapę i zaczynamy poszukiwania. Od razu przyznam że Marcin był w tym mistrzem, kilka lat harcerstwa a tym samym tropienia nie poszło na marne. Znajduje ich 95% z tych które udało nam się dojrzeć, a było ich trochę. Kilka zobaczyłem i ja a nawet zobaczyłem kumpla z pracy ;)







Mnie osobiście najbardziej przypadł ten przy oddziale banku:



Szukałem miglanca na rowerze i znaleźliśmy prześmiewcę który zrobił sobie rower z aparatu projekcyjnego ;)



kiedy nie widziałem przejechał się swoim małym rowerkiem po ramie mojego ;)



Inne moje nieliczne "zdobycze" to:






Kręcąc się po mieście nie sposób nie zauważyć Wrocławskiego Roweru Miejskiego Świetna sprawa i możliwość praktycznie darmowego poruszania się po mieście. Jedną z takich stacji naleźliśmy przy kolejnym wieżowcu w stylu beton i stal:





Wrocław to nie tylko krasnale i rowery ale wspaniałe zabytki. Rynek to Ratusz, okazała siedziba władz miejskich oraz plac ze wspaniałą fontanną i pomnikiem hrabiego Aleksandra Fredry.













Ciekawą "grę dla oka" fundują nam dwie malutkie kamieniczki z mikroskopijnymi okienkami na tle potężnego kościoła, zdjęcie tego nie oddaje najlepiej to zobaczyć na żywo:




Osoby niewidome nie są pozostawione same sobie i one mogą "zobaczyć"




Cała starówka ale nie tylko ona jest otoczona zabytkami i wieloma fontannami. Szkoda że dworzec świebodzicki nie spełnia swej roli bo to zacny obiekt.



Plac Solny to targ pachnących kwiatów oraz urocza fontanna.



Inne zabytki prezentują się niemniej okazale a niektóre z nich to połączenie tradycji i nowoczesności:









Czas odpocząć, posilamy się pyszna pizzą i jedziemy dalej. Trafiamy na most zakochanych. Jeśli ktoś nie wie to przychodzi się tutaj ze swoją "drugą połową" i przypina do mostu kłódkę po czym oboje wrzucają klucze do rzeki. jest to gwarancja wiecznej miłości i przywiązania.







Przejeżdżając kilkoma mostami nie sposób nie zauważyć budowli hydrologicznych. To między innymi tutaj rozegrały się dramatyczne chwili powodzi 1997 roku:







Kończymy naszą przygodę z Wrocławiem. Nie jest to miasto które można zwiedzić w jeden dzień i musimy tu wrócić.

Jedziemy na zatłoczony dworzec i sadowimy się w pociągu powrotnym. Elektryczny skład to więcej miejsca na nasze rowery ale siedzenia mniej wygodne. Ruszamy i jedziemy w kierunku domu. Nie jedziemy zbyt długo. Na przedmieściach Opola z mostu pod nasz pociąg skacze samobójca. Policja, prokurator, SOK, Pogotowie Ratunkowe każda z tych służb musi wykonać w tak przykrej sprawie swoje czynności. To powoduje że w polu stoimy równe dwie godziny. Część pasażerów opuszcza skład i w dalszą drogę udaje się na własną rękę. My zostajemy i czekamy. Z nudów wymyślamy co raz to nowe historie rozbawiając swoim "wisielczym humorem" nasz przedział. Przymusowy postój chcieliśmy uprzyjemnić sobie piwkiem ale sklepu w polu brak ? okazuje się że nie. Otóż kiedy pociąg rusza dosłownie po kilkuset metrach widzimy szyld "Biedronka" ale któż to mógł wiedzieć. Do Zabrza przyjeżdżamy opóźnieni dokładnie 124 minuty w pustym pociągu. W domach jesteśmy kilka minut przed północą.


  • DST 11.69km
  • Teren 0.42km
  • Czas 00:43
  • VAVG 16.31km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRavg 110 ( 55%)
  • Kalorie 457kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zwykły dzień z burzą w powrocie :)

Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 5

O 6 przy wspaniały słońcu jadę do pracy, o 15 w ulewie burzy z piorunami powrót do domu. Ja nadaję się do prania a rower i tak ma być czyszczony przed jutrzejszym wyjazdem do Wrocławia.

PKP Przewozy Regionalne zafundowało nam promocję na przewóz rowerów w "łikendy" za 1 zł.





  • DST 43.70km
  • Teren 4.21km
  • Czas 02:27
  • VAVG 17.84km/h
  • VMAX 55.20km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRavg 115 ( 57%)
  • Kalorie 1614kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bytom i Radzionków

Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 3

Rankiem do służby na 7 a o 15 powrót w męczarniach pogodowych. Duszno parno nieznośnie. Podjazd pod górkę powoduje uczucie duszności w klatce piersiowej, ogólnie koszmar. Wracam do domu konsumuję dwa "niepasteryzowane" i grzecznie układam się na lewym boku na następne 3 godziny. Obudziłem się o 19 i było znośniej. Może nie chłodniej ale zerwał się wiatr i dawał lekkie odczucie chłodniejszego powietrza. Zadzwoniłem do Marcina i umówiliśmy się na 20 na małą wieczorną jazdę. O 20 melduję się na służbowym parkingu i jedziemy przez Park Miejski do Radzionkowa. Jedzie się o wiele lepiej niż kilka godzin wcześniej, jest czym oddychać. Wjeżdżamy do Radzionkowa od strony Rojcy. Mijamy bazę paliw, rondo i podjeżdżamy pod odnowiony plac przy ulicy Kużaja. Szkoda że nie działa fontanna niemniej plac prezentuje się okazale.





Wolno kluczymy uliczkami miejscowości. Podziwiamy jednorodzinną zabudowę. Dojeżdżamy do przejazdu kolejowego i omijając stojące samochody podjeżdżamy do szlabanu i grzecznie czekamy na podniesienie. Z drugiej strony podjeżdża inny rowerzysta rozgląda się na boki po czym przechodzi pod opuszczona rogatką i jedzie dalej. Obok na nastawni wisi wielki bilbord, odnoszący sie równierz do rowerzystów.



Wracamy do Centrum Radzionkowa, przejeżdżamy obok marketu Simply i Marcin zauważa kolejny mlekomat. Super mamy naprawdę blisko. Uradowani tym faktem wracamy do domów.