Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dynio z miasteczka Bytom (Kleinfeld). Mam przejechane 54296.81 kilometrów Jeżdżę z prędkością średnią 16.71 km/h. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dynio.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

"Operacja JIM"

Dystans całkowity:273.42 km (w terenie 81.21 km; 29.70%)
Czas w ruchu:16:27
Średnia prędkość:16.62 km/h
Maksymalna prędkość:54.70 km/h
Maks. tętno średnie:130 (65 %)
Suma kalorii:11493 kcal
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:39.06 km i 2h 21m
Więcej statystyk
  • DST 17.48km
  • Czas 01:08
  • VAVG 15.42km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRavg 117 ( 58%)
  • Kalorie 868kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kościerzyna pożegnanie :(

Poniedziałek, 28 maja 2012 · dodano: 04.06.2012 | Komentarze 8

To ostatni dzień pobytu w Kościerzynie i na Kaszubach. To czas nieciachanych pożegnań i podsumowań. Ale zanim to, po niedzielnej przerwie spędzonej nad jeziorem Osuszyno gdzie odpoczywaliśmy wspominaliśmy i gadaliśmy na kocykach przy grillu o wszystkim i o niczym. Iza postanowiła pójść z "butastats" na miast po małe upominki dla dzieci. Ja i Monika rowerkami do miasta. Na pierwszy ogień wizyta u "Janka serwisanta" Powiem tak. Widziałem różne serwisy rowerowe, ale ten przebił wszystkie. Takiego ładu i porządku nie widziałem nigdzie w żadnym. Chciałem zrobić zdjęcie ale trochę było mi głupio spytać o pozwolenie. Po wizycie jedziemy nad jezioro Gałęźne. Fajne miejsce na wypoczynek, plaża woda czego chcieć więcej do wypoczynku. Miejsce ma swój klimat. Po tych wojażach wracamy do Śródmieścia. Trochę pofociłem to piękne miasto, będę miał pamiątkę na lata;



































To koniec naszego pobytu w tej czarownej krainie. Wypada to jakoś podsumować zakończyć. Nie potrafię i nie chce. Powiem tylko że było cudownie, będę to wspominał zresztą robię to codziennie. Dziękuję Moniko.


  • DST 76.29km
  • Czas 04:32
  • VAVG 16.83km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gdynia - Hel - Puck...czyli kaszubskiego integracyjnego rowerowania dzień trzeci

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 01.06.2012 | Komentarze 9

Trzeci dzień kaszubskiego wojażowania czyli apogeum. Wyjazd na Mierzeję Helską. Wycieczka marzenie które chciałem zrealizować od lat czyli statkiem z Gdyni na Hel i powrót rowerem. Udało się ale nie do końca...ale od początku. Po wczorajszej wycieczce rowery trochę się skurzyły, a że w tak zacnym mieście jak Gdynia nie wypada pokazać się brudnym rowerem zacząłem wszystkie czyścić. Kiedy na końcu czyściłem swój zauważyłem pęknięcie ramy przy mocowaniu zacisku sztycy. Mina mi zrzedła z leksza. W oczy zajrzała mi głęboko myśl że jutrzejszy wyjazd odwołany :( Nic z tego jadę, wzdłóż trasy jest kolej w razie czego wsiądę w pociąg. Wsiadłem co prawda do PKP ale później i nie przez ramę. Po 7 rano ruszamy samochodem do Gdyni. Na skwerze Kościuszki parkujemy jest sobota więc gratis. Nasz katamaran już czekał :)



Do odpłynięcia zostało troszkę niespełna godzinka więc zwiedziliśmy najbliższą okolicę skweru Kościuszki, fajne miejsce wszystko na wyciągnięcie ręki. Port, zatoka, statki i widoki super. Klimatyczne miejsce.

















Okrętujemy się na "Rubinie" wszystko sprawnie gładko załoga uprzejma. Wchodzimy na górny pokład i kobiety rozbierają się do opalania, za 5 minut się ubiorą jak tylko wypłyniemy bo tak będzie wiało :P W oczekiwaniu na godzinę 9:30 pozwiedzałem sobie statek, jedynie nasza flaga była godna sfotografowania:



Wypływamy i od razu zaczyna niemiłosiernie wiać, górny pokład pustoszeje i wszyscy no prawie wszyscy sadowią się na dolnym rufowym pokładzie. Kiedy inni szukają bezwietrznego miejsca ja jeszcze podziwiam widoki:





Kiedy Panie namiętnie o czymś rozmawiają obieramy kurs na Jastarnię.



Płyniemy troszkę ponad godzinę, szybko przypłynęliśmy do portu docelowego:











Schodzimy na ląd, odbieramy rowery, zamieniam kilka słów za załogą i ruszamy w kierunku Helu. Po drodze jak ta na mierzei mijamy kilka razy znajome miejscowości jak Jurata którą zwiedzamy w drodze powrotnej. Jedziemy na Hel zniszczoną betonową rowerową drogą. Nawierzchnia cała wykruszona czasy swojej świetności ma za sobą, jedzie się przyjemnie góra-dół-góra-dół po małych góreczkach :D





Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na Helu. Zaopatrujemy się w drożdżówki i lądujemy na plaży od strony morza, jest cieplutko morze ciepłe jak na koniec maja. To co działo sie na plaży jest nie do opowiedzenia i pokazania :P Wracamy, mijamy latarnię:



Kierujemy się zgodnie z planem na Gdynię. Po drodze kilka postojów. Raz gorąco raz zimno raz wietrznie a raz nie. przebieramy się z kilkanaście razy. Po drodze zaglądamy do Juraty na molo i do Juraty córki króla mórz:



Jedziemy dalej w kierunku Władysławowa. Po drodze mijamy Kuźnicę a w niej morska przydrożną kapliczkę:



Do Władysławowa dojeżdżamy wykończeni i głodni. Monotonia prostej jak stół drogi powoduje że mamy dość. Nikt tego wprost nie mówi ale daje się to wyczuć. Z nudów liczyłem paski na drodze rowerowej udzielające pasy ruchu, przy 2897 się pomyliłem :P We Władysławowie zaopatrujemy się w sklepie dla biednych i rozsiadamy się na przystanku rowerowym. Tutaj też zapada decyzja że resztę trasy pokonamy pociągiem. Jest późno monotonia drogi nas zmęczyła a przed nami teren i PIACH !!! Zostawiamy Izę na posterunku i jedziemy na PKP sprawdzić pociąg. DO odjazdu mamy przeszło godzinę więc ustalamy że wsiądziemy w pobliskim Pucku. Krótkie zwiedzanie miasta z jego najważniejszym elementem Domem Rybaka:



Pakujemy się i znów tą sama trasą ale już urozmaiconą i różne rodzaje podłoża docieramy na stację kolejową w Pucku. Po drodze mijamy fajne rzeźby:



Tutaj raczymy się kawą z automatu i grzejemy się w promieniach zachodzącego słońca. Pociąg którym jedziemy jest mocno zatłoczony, o umieszczeniu go na stojaku nie ma mowy. Wszystkie zajęte a rowery stoją gdzie się da i gdzie się nie da też stoją. Pociąg komfortowy z gatunku tech nowoczesnych, na szczęście stare składy EZT odchodzą do lamusa i coraz częściej zastępowane są nowoczesnymi pociągami:





Po kilkunastu minutach szybkiej jazdy jesteśmy w Gdyni. Krótki przejazd przez miasto i znów jesteśmy na skwerze Kościuszki. Pakujemy rowery na auto i wracamy do Kościerzyny.

Mimo że nie udało się przejechać całej trasy to był cudowny dzień. Trzeba to będzie powtórzyć.
<b></b>

  • DST 40.91km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 16.36km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRavg 130 ( 65%)
  • Kalorie 2512kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszuby dzień drugi...

Piątek, 25 maja 2012 · dodano: 31.05.2012 | Komentarze 12

...oj działo się od rana, było wesoło :P ale o tym wiedzą tylko którzy byli na miejscu. Po brejkfaście wyjeżdżamy. Prowadzi Monika, ma nam pokazać to co na Kaszubach najpiękniejsze, więc ruszamy. Droga początkowo asfaltowa zmienia się zaraz w piaskową, po wczorajszym nie ma co się użalać, jedziemy bez stękania. Kilka kilometrów dalej a jakże na piasku Iza upada. Niby miękko na piasek ale gdzieś uderza kolanem które boli przez następne kilka dni, mniej lub bardziej ale boli. Widoki na miejscu przepiękne, zapach lasu łechce nasze nosy. Tutaj można odpocząć, zapomnieć o wszystkim...cały czas jesteśmy we Wdzydzkim Parku Krajobrazowym oraz jego otulinie cokolwiek ona oznacza ;)





Po okolicy czy patrząc w lewo czy w prawo czy też na wprost wszędzie piach i żwir, nawet mijaliśmy piaskownię a i żwirownia się też trafiła :P







Jak jest wspólna jazda i to i są "słitfocie"







Niewiele udało mi się zapamiętać nazw mijanych wsi i osad rozrzuconych między lasami i jeziorami, ale zatrzymaliśmy się na chwilę w małej wiosce Wąglikowice, wokół nikogo jakby wszyscy wyjechali tylko my i nasze wierne rowery...





Kilka kilometrów dalej szybkim asfaltowym zjazdem i lekkim podjazdem docieramy do turystycznej miejscowości Wdzydze Kiszewskie i tutejszej stanicy wodnej PTTK. Zatrzymujemy się na mały popas i dłuższy odpoczynek. Tutaj też udaje mi się nareszcie poznać Marcina który wpada dosłownie przejazdem na 5 minut. Całe te "5 minut" rozmowa a jakże o rowerach i jutrzejszej Kaszebe Runda. Nie przyjechaliśmy tutaj aby siedzieć przy ławach, krótki odpoczynek i dwa razy po około 200 schodów na wieżę widokową.



Widok z góry przecudny lasy i woda to to co kocham :)











Aby nie było patetycznie to trzeba się powygłupiać a co !!!



Całe to miejsce pewnie tętniące w łikendy życiem towarzyskim w dziś było puściutkie, niemniej warto tu być i trzeba tu wrócić aby zakosztować tej wspaniałej atmosfery która się udziela.



Sama miejscowość typowo turystyczna z pensjonatami, agroturystyką. Można też było jeszcze zobaczyć stare domy tylko lekko skalane "nowoczesnością"



Powrót do Kościerzyny asfaltem, trochę chyba mi znanym ale to może złudzenie ;) Jutro Gdynia a dzień się nie zakończył ale to opowieść na zupełnie inny wpis zupełnie nie rowerowy :P:P:P


  • DST 39.53km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 17.06km/h
  • VMAX 54.70km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRavg 123 ( 61%)
  • Kalorie 2200kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kościerzyna prolog czyli operacja pod kryptonimem "IJM"

Czwartek, 24 maja 2012 · dodano: 31.05.2012 | Komentarze 6

A więc po miesiącach przygotowań, tygodniach ćwiczeń i symulacji, gigabajtach wymiany danych udało się w końcu dotrzeć na Kaszuby. Naszym przewodnikiem po tej cudnej krainie jest Monika.
W pierwszą wycieczkę czyli delikatny rozjazd po przyjeździe jedziemy w miasto, aby po nim się poruszać nie trzeba jeździć ulicami. Wszędzie w chodnikach wytyczone są drogi rowerowe po których o dziwo nie chodzą piesi, zdarzyło się że znalazła się na niej zagubiona duszyczka ale takie przypadki można policzyć na palcach jednej ręki a dwa zostaną niewykorzystane. Dalej po objeździe miasta ruszamy w teren. Od razu zrobiło się trudno, wszędzie piach dużo piachu. Nie jestem fanem tego typu nawierzchni ale cóż trzeba jechać. Początkowo niepewnie ale kilka szybkich przejazdów i już czuję się jakbym tu jeździł od wieków. Pojeździliśmy nad jeziorami których nazw nawet nie potrafię wymówić. Wszędzie cisza spokój tego co potrzebowaliśmy czyli ucieczki od zgiełku. CDN...


  • DST 18.89km
  • Teren 8.07km
  • Czas 01:23
  • VAVG 13.66km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRavg 118 ( 59%)
  • Kalorie 1256kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

w poszukiwaniu koni....

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · dodano: 10.04.2012 | Komentarze 6

Kilka dni temu Martyna wypatrzyła reklamę apartamentu z końmi przy ulicy Leśnej. Męczyła mnie okropnie żeby tam pojechać okropnie. Choć tato pojedźmy tam zobaczyć. Koniec końców wolny dzień w miarę ciepło więc pojechaliśmy prze las, obok Brantki drogą rowerową w kierunku ulicy Leśnej. na miejscu cóż lekkie rozczarowanie, wybieg dla koni na oko 100m2, i widać że żaden koń tam dawno nie chodził. W tle willa niby ładna ocieplona ale żebym chciał tam spędzać czas to niekoniecznie szczególnie jak zobaczyłem cennik w necie :/
czas wracać ale jak powrót do dookoła. najpierw kawałkiem rowerówki wzdłuż ulicy Strzelców Bytomskich. Oczywiście nie obyło się bez parkującego na drodze samochodu:



Dalej poboczem do parku i kierunek dom bo wiatr dość chłodny. Lecz tuż przed Miechowicami odbijamy na równiutki asfalcik zamkniętej jeszcze Obwodnicy Północnej. Znów Brantka znów las i dom.


  • DST 58.15km
  • Teren 1.82km
  • Czas 03:09
  • VAVG 18.46km/h
  • VMAX 49.70km/h
  • Temperatura 19.7°C
  • HRavg 130 ( 65%)
  • Kalorie 3483kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dawno w mieście nie byłem...

Środa, 4 kwietnia 2012 · dodano: 04.04.2012 | Komentarze 7

Tak pięknej pogody jak dziś dawno nie było, ciepło, słonecznie i delikatny zefirek to to co uwielbiam. To nie to co na północnych rubieżach gdzie miał spaść śnieg :/ Więc około południa wyczyszczonym rowerem z wyczyszczonym napędem pojechałem do Katowic na lodzika do Ikei, aby nie popaść w rutynę pojechałem lekko do okoła. Jeszcze w Miechowicach wpadłem z "ninja zone" na szczęście żadnego nie było :P



Przez miasto i Łagiewniki wjechałem do Świętochłowic. Przy Urzędzie Miejskim na jednym z bloków zauważyłem taki mural. Co on oznacza nie wiem, wie to tylko ten co stworzył to "dzieło"



Jadąc dalej wjechałem do Chorzowa bez przystanków i Katowic. Tutaj w Centrum wielki plac budowy dworca i centrum handlowego. To będzie wielki gmach, mieć należy nadzieję że taki jak na wizualizacjach. Oby. Niedaleko na ulicy 3-maja mym oczom okazał się widok niezwykły wręcz niecodzienny. Otóż w Katowicach obchodzone będą święta Bożego Narodzenia zupełnie inaczej niż w innych częściach naszego kraju :P



Troszkę dalej na ulicy Warszawskiej na ścianie jednego z budynków:




No faktycznie dawno mnie nie było. Już chwila i zajadam się pysznym lodzikiem z automatu za całe "zeta" i łapie promienie słońca na nogi :) Obejrzałem sobie jak powinien wyglądać strzeżony parking rowerowy. Powinien wyglądać tak:





Jeśli parking jest dobry to jest odznaczony, warto się starać:



Jest jeszcze jeden wewnątrz sklepu:





Powrót do domu nie tą samą trasą a troszkę dookoła. Przez północne dzielnice Katowic. Mały zgrzyt bo kierowca taksówki chce mnie rozjechać bo zobaczył klienta na chodniku :/ katastrofa..... Dalej bez zakłóceń przez WPKiW w którym wiosna w pełni:





.

Pięknie odnowiony staw "Perkoz"



Tak oto minął piękny wtorek, środa wedle zapowiedzi zimna deszczowo-śnieżna. Pożyjemy zobaczymy.




  • DST 22.17km
  • Teren 11.32km
  • Czas 01:26
  • VAVG 15.47km/h
  • VMAX 37.10km/h
  • Temperatura 15.2°C
  • HRavg 117 ( 58%)
  • Kalorie 1174kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Operacja JM" przygotowania ;)

Wtorek, 3 kwietnia 2012 · dodano: 03.04.2012 | Komentarze 1

Otóż do majowego wyjazdu do krainy pięknych jezior i bujnych lasów pozostały około dwa miesiące. Trzeba zatem zacząć trenować albowiem oprowadzacz po tamtejszych rejonach to wytrenowany zawodowiec zdobywca wielu tytułów i nagród oraz bohater filmu na YT i nie wypada wypaść aż tak źle ;)
Zajechany po służbie niczym koń po łesternie wróciłem do swojego domu, zjadłem pokręciłem się nie mogąc znaleźć miejsca, zabrałem mojego wierzchowca na przejażdżkę.
Pojechaliśmy w znajomy las. Trochę błotka ale głównie suche ścieżki. Nieprzejezdna staje się budowa A1. Trzeba błądzić i szukać miejsca po pierwsze bez maszyn bo te ostro pracują albo nadgorliwych ochroniarzy którzy na każdego patrzą jak na złodzieja walców drogowych. Koniec końców udaje mi się znaleźć przeprawę i umykając przed ochroną znalazłem się po drugiej stronie budowy. Dalej lasem do Segietu na Suchą Górę, Stroszek i powrót wzdłuż wąskotorówki w kierunku domu. Na ulicy Celnej chciałem przejechać mostem nad autostradą ale most jest dojazdu nie i objazdu też ni ma :( Powrót do lasu i znów przeprawa przez budowę z niesieniem roweru na plecach. Runda po osiedlu i do domu. Wniosek z wyjazdu jest taki że podjazdy porażka zjazdy i proste OK. Mam nadzieję że na pojezierzu podjazdów nie ma.