Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dynio z miasteczka Bytom (Kleinfeld). Mam przejechane 54296.81 kilometrów Jeżdżę z prędkością średnią 16.71 km/h. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dynio.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2018

Dystans całkowity:761.93 km (w terenie 20.00 km; 2.62%)
Czas w ruchu:44:03
Średnia prędkość:17.30 km/h
Maksymalna prędkość:49.20 km/h
Suma kalorii:34702 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:63.49 km i 3h 40m
Więcej statystyk
  • DST 135.66km
  • Teren 5.00km
  • Czas 07:51
  • VAVG 17.28km/h
  • VMAX 49.20km/h
  • Temperatura 29.4°C
  • Kalorie 5246kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiślana Trasa Rowerowa II

Czwartek, 3 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 4

Kolejny rok i kolejny przejazd Wiślanej Trasy Rowerowej (WTR) na odcinku z Oświęcimia do Krakowa. Do Oświęcimia jedziemy najnowszym nabytkiem Kolei Śląskich składem ElfII 34WEa-002A. Skład nowoczesny pachnący fabryką ale przewóz rowerów no do najwygodniejszych nie należy. Nasza siódemka musiała się usadowić wewnątrz gdzie były już dwa rowery. Nie udało się ich powiesić więc stały wszędzie. Kierownik pociągu był gościem w porządku i nie robił problemów. Skasował za bilet i poszedł. Wrócił pogadać. Podróż do Oświęcimia zleciała bardzo szybko. Trzeba zjeść śniadanie. Lądujemy w sieciówce. Jemy i gadamy. Do naszej siódemki przyłącza się wróbel Elelemelek. Zupełnie bezstresowa sadowi się na brzegu stołu i wcina kanapkę Basi.Po śniadaniu ruszamy. WTR zaczyna się kilkanaście metrów dalej. Jedziemy fajnym tempem połykając kolejne kilometry. Dziewczyny zaczynają wyciągać smarowidła z wysokim faktorem UV. Upał robi się co raz większy. 95% trasy to teren bez cienia. Zaliczamy kilka postojów głównie na uzupełnienie płynów. Jazda przez kilkadziesiąt kilometrów nie widząc samochodu jest cudowna. Zapachy bzu i kwitnącego rzepaku oraz innych nieznanych mi roślin jest cudowny. Może kiedyś ta trasa będzie biegła na północ. Przejadę ją całą, to będą cudowne wakacje.
Dojeżdżamy do Skawiny. Cel jest jeden, cukiernia Jagódka. Wnętrze klimatyzowane. Rozsiadamy się wygodnie jedząc lody oraz inne frykasy. Dopiero kiedy wychodzimy doświadczamy upału. Wracamy na WTR do Tyńca. Ten odcinek trasy jest jeszcze w budowie. Po wertepach wśród tłumów dojeżdżamy do opactwa benedyktyńskiego. I tutaj nieprzebrane tłumy. Nie zatrzymujemy się. Jedziemy do Krakowa. Wzdłuż Wisły wśród tłumów który im bliżej tym gęstszy dojechaliśmy do ścisłego Centrum. Ruch okropnie duży, nic dziwnego odbywa się duży festiwal filmowy OFF Camera by Netia. Tłumy nieprzebrane. Język Polski na ulicy raczej w defensywie. Jedziemy na dworzec kolejowy. Mamy w planie powrót koleją. Tutaj zaczyna się nasza
"przygoda"  Po odstaniu w kolejce u miłej kasjerki dowiadujmy się że bilety dla nas są ale dla naszych rowerów już nie. Na kolejny pociąg też nie. Pani w kasie w formie żartów "Wyście poszaleli dzisiaj z tymi rowerami" Cóż zanim padnie że wracamy na rowerach próbujemy "szczęścia" w odjeżdżających co 15 minut autobusach do Katowic. Rozmawiamy z kierowcą, miło gość tłumaczy nam że nie ma problemu weźmie dwoje rowerzystów ale nie jest pewne że następny kierowca postąpi tak samo bo nie musi. Wracamy do kolejowej kasy. Bez kolejki ta sama miła kasjerka mówi nam abyśmy nie kombinowali i poszli do konduktora. Jeżeli się zgodzi to kupimy sobie bez kłopotu u niego bilety. Kiedy idziemy na peron III dzwoni koleżanka że kierowca autobusu do Jaworzna weźmie nas wszystkich jednocześnie. Super. Z Jaworzna do domu to raptem 40 kilometrów. Układamy rowery w luku bagażowym i jedziemy do Jaworzna. Ledwo wyjeżdżamy z podziemi i widzimy że się chmurzy i to mocno. Będzie padać, pytanie tylko kiedy. Po godzinie jesteśmy w Jaworznie. Siadamy na rowery i zaczyna lać. Mocno. Na pobliskiej stacji ubieramy co mamy i jedziemy. Nie ma innej opcji. Pada mocno. Przed nami co raz niebo przecinają błyskawice. Gdzieś jest niezła burza. W Mysłowicach na jednej z ulic stoi wóz Straży Pożarnej. Dojeżdżamy wolno do dowódcy i pytamy o przejazd. Kazał jechać po torowisku bo wybrukowane a jezdnia zalana wodą po gradobiciu. Jedziemy i Jarek wjeżdża w szynę i wpada do wcześniej wymienionej wody, na ułamek znikając pod jej powierzchnią. Trzej strażacy zrywają się Jarka wyciągnąć ale ten jak z wielką gracją wpadł do wody tak szybko z niej wyskoczył niczym z morskiej piany ;) Wjeżdżamy do Katowic. Kilka metrów za granicą miasta jest zakręt 90 stopni i Janusz tym razem wjeżdża w szynę. Rower w jedną a Janusz w drugą stronę sunie po wodzie. Zrywa się na równe nogi i melduje "nic mi nie jest, nic mi nie jest" Dobra, jedziemy ostrożnie dalej. Z bocznej uliczki wyjeżdża rowerzysta na szosie. Kładzie się do zakrętu, na śliskim asfalcie upada i razem z rowerem jadą ale już osobno w kierunku krawężnika. Na jak tak krótki odcinek to wrażeń całkiem sporo. Nieco dalej w centrum Siemianowic na światłach dzielimy się na dwie grupy. Wjeżdżam na rondo i obok mnie hamuje stary Ford Escort. Dokładnie około centymetra. Nawet nie zdążyłem się przestraszyć. Kompletnie nic. Dopiero kilka minut później dotarło do mnie co i jak. Kierowca jak gdyby nigdy nic pojechał sobie dalej. Zero reakcji, zero przeprosin. Kamienna twarz. Trudno, ważne że żyję. Do Bytomia dojeżdżamy już bez przeszkód. Na koniec już w strasznej ulewie odwożę Renatę do domu. Tak oto zakończyła się pełna przygód wycieczka. 
Genialne ZDJĘCIA Janusza.


34WEa-002A
34WEa-002A © Dynio

Prom na Wiśle
Prom na Wiśle © Dynio

MOR czyli Miejsce Obsługi Rowerzystów
MOR czyli Miejsce Obsługi Rowerzystów © Dynio

Opactwo Tynieckie
Opactwo Tynieckie © Dynio

Wisła w Krakowie
Wisła w Krakowie © Dynio

Kraków Główny
Kraków Główny © Dynio




  • DST 64.02km
  • Czas 04:07
  • VAVG 15.55km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Temperatura 23.3°C
  • Kalorie 2711kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

VII Rowerowy Rajd Nadziei

Wtorek, 1 maja 2018 · dodano: 02.05.2018 | Komentarze 0

Kolejny 1 maja. Kolejny Rowerowy Rajd Nadziei dla Hospicjum w Chorzowie. Jeździmy tam od kilku lat. Zawsze jest fajnie. Zawsze można kogoś fajnego spotkać no i chyba co najważniejsze komuś pomóc. To chyba najważniejsze. Jedziemy dość sporą bo dwudziestu dwu osobową ekipą. Na miejscu jak się później po zliczeniu okaże było nas około 800 osób. Sporo, zeszłego roku było nas równo połowa. Punktualnie o godzinie 13 ruszamy. Asystuje nam jak to bywa na takich chorzowska PolicjaStraż Miejska oraz nieogarnięta liczba wolontariuszy. Wolnym tempem dojeżdżamy do Górnośląskiego Parku Etnograficznego. Tutaj finiszujemy. Kiedy przejeżdżamy obok sceny publiczność bije nam brawo. Uczucie jakbym finiszował na wyścigu. Rozsiadamy się wygodnie na trawie. Pałaszujemy to co mamy albo nam podadzą. Trwa losowanie nagród i licytacja. Nam trafia się trofeum...za najstarszego uczestnika rajdu. Po dwóch godzinach słodkiego lenistwa, dowcipów, żartów i całkiem poważnych rozmów leniwie ruszamy do domu. Do domu docieram bardziej siłą woli, nogi nie chciały współpracować.
T U T A J ! ! !  galeria naszego genialnego fotografa.