Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dynio z miasteczka Bytom (Kleinfeld). Mam przejechane 54296.81 kilometrów Jeżdżę z prędkością średnią 16.71 km/h. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dynio.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Nie wiadomo gdzie i po co ?

Dystans całkowity:19191.46 km (w terenie 1029.27 km; 5.36%)
Czas w ruchu:1096:49
Średnia prędkość:17.55 km/h
Maksymalna prędkość:99.90 km/h
Suma podjazdów:6226 m
Maks. tętno maksymalne:161 (83 %)
Maks. tętno średnie:140 (70 %)
Suma kalorii:902513 kcal
Liczba aktywności:498
Średnio na aktywność:38.61 km i 2h 12m
Więcej statystyk
  • DST 19.31km
  • Czas 01:03
  • VAVG 18.39km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 9.4°C
  • Kalorie 897kcal
  • Sprzęt Merida Kalahari 510
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy czyli krótko na rowerze do pracy i z niej

Niedziela, 16 kwietnia 2017 · dodano: 22.04.2017 | Komentarze 0

No cóż Wielkanoc, trudno trzeba to przeżyć. Nie lubię świąt. Kiedy mój kierownik spytał mnie sądząc że odmówię czy przyjdę do służby nie sądził że się zgodzę. Zgodziłem się chętnie.
Do pracy oczywiście rowerem. Poranek rześki jedzie się świetnie. W pracy świąteczny spokój. O godzinie 18 wyjechałem odwiedziłem groby bliskich i wróciłem do domu. Tak oto minęła nielubiana przeze mnie Wielkanoc.





  • DST 10.51km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 15.77km/h
  • VMAX 26.80km/h
  • Temperatura 19.1°C
  • Kalorie 1051kcal
  • Sprzęt Merida Kalahari 510
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowa Merida Kalahari 510 2.0

Poniedziałek, 10 kwietnia 2017 · dodano: 14.04.2017 | Komentarze 8

Nadszedł te długo wyczekiwany dzień. Pojechałem odebrać moją Meridę. Pięknie się prezentuje odrestaurowana. Oprócz ramy i sztywnego widelca ma wszystko nowe. W założonym limicie wydatku zmieściłem się idealnie. Reszty zostało mi 4....grosze. Ale było warto.
Już zapomniałem jak się jeździ na rowerze 26 cali. Jeździ się fajnie. Mam teraz bagażnik, sakwę i mama UWAGA !!!! stopkę której kiedyś nie znosiłem. Próbna jazda spowodowała taką euforię że przez szparę po zębie wpadło mi do gardła jakież żyjątko.
Skoro tak wszystko szybko poszło to pojechałem się pochwalić swoim rowerem na zebranie w Catenie.











  • DST 102.42km
  • Czas 05:54
  • VAVG 17.36km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 4274kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiosenny Zlot Kolarski XX Rozpoczęcie Sezonu Kolarskiego KTK "Gronie" Tychy

Niedziela, 9 kwietnia 2017 · dodano: 14.04.2017 | Komentarze 0

Kolejna niedziela i kolejna wycieczka z Cateną. Równiutko o 8 rano spod siedziby Stowarzyszenia Rowerowy Bytom odjeżdża nas 10 osób. Są i nowe aż 3 twarze. To cieszy. Na początek Ruda Śląska i most nad autostradą A4 na którym spotykamy się z resztą ekipy której nie opłacało się jechać na start. Teraz jedziemy już razem. Głównie asfalty choć i odcinek leśny się trafia nie wspomnąć o 300 metrach podmokłej łąki ;)
Na metę zlotu która ma miejsce w Kobiórze docieramy lekko spóźnieni. Zapisujemy się ale nie starczy dla nas pamiątkowych naklejek. Zostaną dodrukowane i nam dostarczone. Starczyło natomiast tuszu do pamiątkowego stempla do książeczki kolarskiej.
Rozsiedliśmy się wygodnie, poznaliśmy nowych ludzi. Atmosfera takich zlotów jest bardzo fajna. Po ponad godzinie błogiego lenistwa pora wracać. Znowu samymi asfaltami. Dłuższy postój robimy w Bujakowie gdzie w tamtejszym sanktuarium, na jego zapleczu funkcjonuje specyficzny ogród botaniczny. Nie wiem kto jest gospodarzem ale chyba po trosze proboszcz ale głównie przychodzą tutaj mieszkańcy i pielęgnują roślinność i sadzą kwiaty. 9 kwietnia roślinność nie jest specjalnie bujna ale  już widać że za kilka tygodni będzie pięknie. Po kilkudziesięciu minutach ruszamy już bez większych przystanków do domu. Po drodze poszczególne osoby rozjeżdżają się w swoje strony.






  • DST 104.06km
  • Teren 13.00km
  • Czas 06:11
  • VAVG 16.83km/h
  • VMAX 53.50km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 4375kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jaworzno

Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 02.04.2017 | Komentarze 1

Kolejny genialny wyjazd, tym razem Jaworznozalew Łęg. Inspirację czerpaliśmy ze strony Rowerem po Śląsku. Zbiórka o 9 rano pod siedzibą. Ruszamy 9:10 w kierunku Chorzów, Katowice. Jest nas 10 osób. Droga standardowa. Postój w Nikiszowiec i jak zwykle a to już drugi raz pauza na Cafe Byfyj. Pół godzinki i jedziemy dalej. Jak odjechana to dzielnica może świadczyć fakt że parkował na placu nie lada zabytek jakim jest Renault Alpine. Oczu nie można było nacieszyć.
Renault Alpine
Renault Alpine © Dynio
Właściwie tutaj moja wiedza "jak jedziemy dalej" się skończyła. Jarek ma komputery, mapy i prowadzi. Bez większych ceregieli dojeżdżamy do obrzeż Mysłowic i dalej jak po sznurku do Jaworzna. Do Jaworzna nie można nie trafić, zewsząd widać wysoki na 306 metrów komin elektrowni Jaworzno III. Kilkaset metrów dalej w lesie jesteśmy na miejscu. Nie wiem co to była za impreza, chyba jakiś nieoficjalny zlot bo na miejscu oprócz nas jeszcze około 150 innych rowerzystów reprezentujących najodleglejsze zakątki regionu. Pogadaliśmy itp. Padła propozycja jazdy na Rynek. Przez las po 5 kilometrach jesteśmy na miejscu. Rynek i okolica a później reszta miasta którą przejedziemy robią dobre wrażenie. Dobrze świadczy to o gospodarzach tego miasta. Na Rynku raczymy się lodami z lodziarni Niebo w mieście. Dwie potężne gałki smaków jakich nie pomne są pyszne, bo nie za słodkie. Tak lubię. 
Czas się zbierać do domu. Wjeżdżając do Jaworzna zauważyłem drogowskaz
"Trójkąt Trzech Cesarzy 4,7 km" więc nie zastanawiałem się długo i zaproponowałem że jedziemy tam, tym bardziej że nie wszyscy chyba tam byli. Ruszamy na Sosnowiec. Z malutkimi problemami nawigacyjnymi po krótkim czasie jesteśmy na miejscu. I tutaj mam wypadek. Skręcamy zgrabnie w boczną uliczkę. Jadę pierwszy gładkim jak stół asfaltem. Na krótkim dwustumetrowym odcinku jest próg zwalniający. Chciałem ominąć go z prawej pozostawionym około dziesięciocentymetrowym dystansem. Myślałem też że pobocze łączy się płynnie z asfaltem. Nie łączy. Przednie koło ujechało w piach a ja wylądowałem całym ciężarem na asfalcie. Kiedy leżałem tak sobie na w sumie ciepłym podłożu nie myślałem o tym co z rowerem i czy mam jakieś obrażenia, tylko o tym czy nie podarł się mój nowy strój rowerowy. W końcu mam go na sobie dopiero drugi raz. Na "trójkąt" poświęcamy 10 minut. Następne 15 minut na "opatrywanie" moich ran. Opatrywanie to woda mineralna i gaziki. Dzisiaj nauczyłem się że trzeba wozić apteczkę. Mam apteczkę. Wygrałem. Taką profesjonalną. Wracamy do Bytomia przez centra Sosnowca i ponownie Katowic. Ostatnia pauza na placu Wolności i od tego momentu już bez przerw do domu.
To był kolejny udany rowerowy dzień. Tęsknię już za kolejną niedzielą...

Biedaszyb
Biedaszyb © Dynio
Drwal
Drwal © Dynio
Łabędzie
Łabędzie © Dynio
Taki ja
Taki ja © Dynio



  • DST 30.54km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 18.32km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 21.3°C
  • Kalorie 1404kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po mieście

Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 01.04.2017 | Komentarze 0

Miałem na mieście do załatwienia kilka spraw. Pogoda prawie letnia więc wziąłem i przywdziałem nowy strój kolarki która dla naszej grupy wykonała firma VERGE. Mogę jedynie powiedzieć że jakość jest genialna, warto było wydać pieniążki. Najpierw przez las a potem już asfaltami. Najpierw dwa cmentarze a później kilka charakterystycznych dla mojego miasta obiektów w tym nowo odkryty młyn turbinowy.
Zabytkowy tramwaj
Zabytkowy tramwaj © Dynio
Młyn turbinowy
Młyn turbinowy © Dynio



  • DST 100.33km
  • Teren 85.00km
  • Czas 06:15
  • VAVG 16.05km/h
  • VMAX 35.10km/h
  • Temperatura 8.2°C
  • Kalorie 4064kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Celina

Niedziela, 26 marca 2017 · dodano: 31.03.2017 | Komentarze 1

A więc od początku. Mój kolega nadajmy mu imię Wojtek rzuca hasło aby pojechać do Celiny aby coś zjeść i przy okazji w końcu skutecznie utopić Marzannę. Mnie ten pomysł się spodobał bo z podobną grupą około roku temu pojechaliśmy na pyszne jedzenie i było super, zobaczcie tutaj !!! Nie mogłem odpuścić i towarzystwa i takiej jazdy. Namówiłem członków naszego stowarzyszenia i pojechaliśmy. Jednak dzień wcześniej mam służbę na godzinę 18 i rano nie będę miał czasu na spanie bo o 8 muszę być w Radzionkowie, na miejscu zbiórki, dodatkowo zmiana czasu i godzina kontrolowanej drzemki w pracy uciekła. Jednak ranka czeka mnie porządne drapanie szyb w samochodzie co nie nastraja mnie optymistycznie...nie lubię zimna. Ruszam z domu ciepło ubrany krótko po godzinie 7. Jedzie się nadzwyczaj dobrze jak na taką pogodę. Jest rześko, a zza chmur jednak wychodzi niezapowiadane słonko. W Radzionkowie obok stacji kolejowej czeka już całkiem zacna grupka rowerzystów. Przywitaliśmy się i ruszamy do Orzecha by przy tamtejszej OSP zabrać kolejną grupę rowerzystów i do Świerklańca po gospodarzy imprezy. Odtąd jedziemy już sporą bo 35 osobową kawalkadą. Wjeżdżamy w las i to głównie nim będziemy się poruszali. Właściwie nie ma co opisywać. Pierwszy przystanek mamy przy garbatym mostku, niestety nie znalazłem w internecie zbyt wiele informacji o nim. To taka kładka nad rzeką Mała Panew. Jest tam też wiata pod którą można się schronić ale są i też latem szerszenie czego doświadczyłem ubiegłego lata. Dojeżdżamy do zalewu Zielona i na moście rzeki Mała Panew wrzucamy Marzannę do rzeki. Ta trochę się miota ale w końcu odpływa w dal...
Kolejne krótkie przystanki i docieramy do Kalet. Tutaj dołączają kolejni w tym Monika, jakoś mam szczęście do kobiet o tym imieniu... ;) Bez kłopotów docieramy do celu. Bar robi fajne wrażenie, dużo drewna, kominek. Fajna atmosfera. Gorzej z logistyką, oczekiwanie na posiłek około 45 minut. Nic straconego, integrujemy się w grupach. Jest wesoło. Oczekiwanie na posiłek opłacało się. Dwa razy w życiu jadłem dobrą roladę, to był ten drugi raz. MEGA !!! czego nie omieszkałem zaznaczyć przy wyjściu komplementując kucharkę. Chyba była zadowolona. 
Wyszło słońce i zrobiło się o niebo cieplej, zrzuciłem polarowe rękawiczki. Wracamy. Dalej lasem. Już wracamy. Przystanek w Krywałdzie i opowieść o nieistniejącej wiosce. Pozostał krzyż i ławeczka. Dostrzegam zdziczałe drzewa owocowe. Krótko i znowu przystanek przy źródle które zostało wykopane na potrzeby pobliskich Kalet lecz nigdy nim się nie stało z uwagi na duże żelazowanie wody. Jednak teren wokół fajnie zagospodarowany i można tutaj odpocząć. Kolejne kilometry i postój przy kościółku w Bruśku. Tutaj proboszcz ma własny parking dla swojego roweru ;) Na kolejnym postoju część uczestników odjeżdża do swoich domów. Po drodze będzie tak dalej. I my żegnamy się z resztą w Tarnowskich Górach. Wracamy do siebie.
To była bardzo udana wycieczka. Było wspaniale. Akumulatory podładowane.




  • DST 70.13km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:28
  • VAVG 15.70km/h
  • VMAX 47.60km/h
  • Temperatura 6.1°C
  • Kalorie 3036kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nikiszowiec i Giszowiec

Niedziela, 12 marca 2017 · dodano: 12.03.2017 | Komentarze 1

Nikiszowiec a potem w konsekwencji Giszowiec to cele naszego dzisiejszego wyjazdu. Spod naszej siedziby ruszamy w 10 osób. Kierunek to Chorzów. Spontanicznie zatrzymujemy się obok szybu Prezydent. Mnie pokusiło mimo lęku wysokości wdrapać się kilkaset schodów do góry. Po co to nie wiem. Jak szybko wszedłem tak szybko zszedłem. Ale widoki super.

Wieża wyciągowa szybu Prezydent
Wieża wyciągowa szybu Prezydent © Dynio

Widok z szybu Prezydent
Widok z szybu Prezydent © Dynio

Widok z szybu Prezydent
Widok z szybu Prezydent © Dynio

Kilka obrotów korbą i jesteśmy obok pomnika Powstańców Śląskich. Padłą propozycja wspólnej fotografii, ale niestety jej nie mam ;) Bez kolejnych postojów meldujemy się na miejscu i rozsiadamy wygodnie w Cafe Byfyj. Jak poprzedniej niedzieli tak i tej kawa pyszna oraz pyszne ciasto. Tylko te ceny...cóż Nikiszowiec stał się modny, snobistyczny i drogi. Wystarczy spojrzeć na ceny mieszkań. Posiedzieliśmy pojedliśmy i popili. Czas pozwiedzać. Objechaliśmy okoliczne uliczki. Wracamy. Po drodze Giszowiec i plener fotograficzny. Wagoniki kopalniane ozdobione przez artystów grupy janowskiej.

Wagonik kopalniany
Wagonik kopalniany © Dynio

Wagonik kopalniany
Wagonik kopalniany © Dynio

Trafia się też dekiel gulika z herbem. Lubię je.

Kanał czyli dekiel czyli pokrywa
Kanał czyli dekiel czyli pokrywa © Dynio

Kolejny krótki postój przy kopalni Wujek. Nie trzeba tłumaczyć co tutaj się stało i kiedy...

Kopalnia Wujek
Kopalnia Wujek © Dynio

Zaczyna kropić a do domu ze 25 kilometrów. Jedziemy a Iza zadaje tempo, pod górki nie ma lepszej. Liczne postoje, światło czerwone wybitnie nas kocha. Grupa się "kruszy" część kończy w Chorzowie a część jedzie do domu w Szombierkach-dzielnicy mojego miasta. Do domu docieram z Marianem, miechowiczaninem. Tak skończył się kolejny udany rowerowy dzień. Było wspaniale. Jak zawsze.






  • DST 46.49km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:54
  • VAVG 16.03km/h
  • VMAX 61.50km/h
  • Temperatura 14.9°C
  • Kalorie 2008kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedzielnie z SRB

Niedziela, 5 marca 2017 · dodano: 05.03.2017 | Komentarze 0

Jak jest niedziela to jest wycieczka SRB. Nawet mimo niespokojnej nocy udało mi się zdrzemnąć oraz dodatkowo 2 godziny w domu spowodowało że pod siedzibą o 11 byłem "monter" Na miejscu równo 10 osób. Kilka osób z Cateny. 11:05 ruszamy. Nikt nie zamula jedzie się świetnie. Po drodze rozmowy czyli niedzielny luz. Pierwszy postój robimy w parku w Świerklańcu. Wizyta w Pałacu Kawalera. Wstyd się przyznać ale wewnątrz byłem pierwszy raz, a z zewnątrz setki. Posiedzieliśmy i pogadaliśmy. Jedziemy na kawę do Tarnowskich Gór na Rynek. Przecieram szlak obok jednostki wojskowej. Zawsze bałem się tamtędy jeździć okazało się że niepotrzebnie. Krótki postój robimy na jednym z nielicznych skrzyżowań normalnego toru z wąskotorowym oczywiście kolejowym skrzyżowaniem. Niedługo potem rozsiadamy się wygodnie w kawiarni Gryfnyj Kafyj. Kawa jest genialna, lepszej chyba nie piłem. Do tego świeżo wyciskany sok z pomarańczy który, kolejny raz wstyd się przyznać piłem po raz pierwszy. Teraz wiem że to co mamy w sklepach nawet uznanych marek to...pomyje. Miło się rozmawiało, śmiało itp. ale czas wracać. Jedziemy czarnym szlakiem. Przy "red rock" dzielimy się na dwie grupy. My jedziemy do domu. Część jedzie do oberży. Tak kończy się rowerowa niedziela. Spędzona w doborowym towarzystwie.




  • DST 45.74km
  • Czas 02:23
  • VAVG 19.19km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 14.3°C
  • Kalorie 1998kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolica

Poniedziałek, 27 lutego 2017 · dodano: 27.02.2017 | Komentarze 0

Łał, ale pogoda. 13 wyjeżdżam, jedzie się świetnie. Byle do przodu. Bez konkretnego celu. Chciałem przejechać około 20 kilometrów. Wyszło więcej. Nie miałem konkretnego celu. Na początek, w połowie trasy ponowna wizyta w nieczynnej stacji kolejowej Miedary. Nic się nie zmieniło. Obiekt figuruje na sprzedaż, a mnie marzy się reaktywacja linii 178 Zabrze Mikulczyce-Tworóg.

Stacja Miedary
Stacja Miedary © Dynio

Ludzie nie zapominają. Prawdopodobnie jakiś miłośnik kolei żelaznej zainwestował i obok stacji stoi głaz z tabliczką z nazwą ulicy.

Stacja Miedary

Stacja Miedary © Dynio

W Zbrosławicach zauważyłem drogowskaz "Schron Rogelbau 116" Chwilkę zajęło odnalezienie bo wieżyczka strzelnicza znajduje się na prywatnej posesji. Reszta na ogrodzonym niedostępnym terenie.

Schron bojowy Regelbau 116a
Schron bojowy Regelbau 116a © Dynio

Po drodze piekarnia i ulubiony baton fitness i pogawędka z piekarzami. Runda do domu dookoła. A w domu niespodzianka od Green Velo. Lubię to.







  • DST 18.62km
  • Czas 01:07
  • VAVG 16.67km/h
  • VMAX 40.10km/h
  • Temperatura -0.8°C
  • Kalorie 797kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po okolicy

Sobota, 11 lutego 2017 · dodano: 11.02.2017 | Komentarze 1

Cóż, kolejny rok i jakoś plany mi nie wychodzą. Miało być częste rowerowanie a mamy prawię połowę lutego i na rowerze byłem dwa razy łącznie z dzisiejszym. Tylko asfalty i bardzo dobrze odśnieżone drogi rowerowe ale w Zabrzu i to na peryferiach, bo w Bytomiu dróg rowerowych nie ma. Do lasu na namarznięte muldy nie ma co wjeżdżać. Oczywiście palce u rąk i nóg mi zamarzły ale to standard poniżej 10°, plus dziesięciu. Taki model.