Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dynio z miasteczka Bytom (Kleinfeld). Mam przejechane 54296.81 kilometrów Jeżdżę z prędkością średnią 16.71 km/h. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dynio.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2014

Dystans całkowity:693.69 km (w terenie 38.80 km; 5.59%)
Czas w ruchu:42:56
Średnia prędkość:16.16 km/h
Maksymalna prędkość:51.22 km/h
Suma kalorii:37094 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:43.36 km i 2h 41m
Więcej statystyk
  • DST 70.90km
  • Teren 0.50km
  • Czas 04:57
  • VAVG 14.32km/h
  • VMAX 34.08km/h
  • Temperatura 30.1°C
  • Kalorie 3830kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

8 Śląski Spęd Rowerowy

Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 08.06.2014 | Komentarze 0

Spęd rowerowy to impreza ktora powinna ściągnąć setki rowerzystów nawet z odległych zakątków. Z Bytomia równo o 11 wyjechało nas 30 osób. Sami najwytrawniejsi, można by rzec sól tej ziemi ;) Jedziemy w grupach po 15 osób, zgodnie z prawem. Kilka minut przed 12 jesteśmy na głównym placu Rudy Śląskiej. Jestem zdziwiony bo na miejscu jest około 50-60 osób. Wychodzi na to że wszyscy pojechali nad wodę się chłodzić. Ruszamy w trasę która ma mieć około 30 kilometrów. Po kilku kilometrach zaczynają się spore podjazdy i odpadają pierwsze osoby, głównie panie nie mogące podołać podjazdom niczym w San Francisco. Brak postojów robi swoje. Jeden na zakręcie drogi w palącym slońcu to mało. Cienia było w tym miejscu na 2 osoby i szybko został zajęty. Od tego miejsca mamy przejechać jeszcze 10 kilometrów. Upał robi swoje, brak wiatru i kolejni uczestnicy odjeżdżają. Trochę to nieprzemyślane aorganizatorzy żyją w realnym świecie i widzieli rano jaka szykuje się pogoda. Tłumaczenie że "trasa uzgodniona miesiąc wcześniej" to żadno tłumaczenie. W takiej sytuacji trzeba podjąć szybką decyzję o modyfikacju (skróceniu) trasy, tym bardziej że blokady skrzyżowań były robione na bieżąco. Ulice z naszego powodu nie zostały zamknięte na godziny. To że nikt nie dostał udaru cieplnego to prawdziwy cód. Koniec końców docieramy na ośrodek sportowy gdzie czeka ognisko. Emocje mimo ognia opadają. Nie można się spinać. Trwają konkursy sprawności a my siedzimy i zajadamy się zacnym jadłem i popijamy wodę. Powrót znów w grupach 15 osobowych. Kończymy jak zaczęliśmy na Rynku. Mimo kilku zgrzytów to była dobra niedziela.



















I na koniec moja Martyna która przejechała dzielnie 70 kilometrów.





  • DST 106.97km
  • Teren 2.50km
  • Czas 05:48
  • VAVG 18.44km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Temperatura 26.1°C
  • Kalorie 5762kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zaspałem :/

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 08.06.2014 | Komentarze 4

Albo te budziki sa takie ciche, albo mój sen taki mocny. Nastawiony zegarek na 6 nie budzi mnie. Budzę się sam o 7:45. późno by jechać do Rokitnicy na zbiórkę. Kolejny raz pielgrzymka na Góre Świętej Anny mnie omija. Nie zamierzam jednak zmarnować dnia. O 12 ruszam. Kierunek zamek w Toszku Nigdy nie byłem a szanujący się rowerzysta tam zagląda ;) Najpierw jednak ogrodnik w Ptakowicach, sprawa załatwiona w 5 minut i dalej. W Zbrosławicach na jednym z budynków pnąca się róża. Myślałem że sztuczna ale obmacana okazała się prawdziwa. Ogólnie cały budynek sprawia wrażenie że właściciel bardzo przywiązuje wagę do detali. Tutaj jest po prostu porządnie.



W Kamieńcu ładny staw ale że nie można go objechać więc pamiątkowa fotografia i jazda. Asfalt w tej wsi pozostawia wiele a nawet bardzo wiele do życzenia. Łata goni łatę i ustawienie tutaj znaku o kontroli prędkości to porażka.



Ten znak drogowy to dla wtajemniczonych. 



Po chwili jestem w Toszku. Wjeżdżających od strony DK94 a musze przyznać że jechałem w samotności wita strzelista wieża.



Pierwsze kroki na zamek. Trwa tam wielki remont. Wie rusztowań i wiele terenu wyłączone.







Głęboka fosa.



Zwiedzanie tak potężnej twierdzy wyczerpuje. Czas na wzmacniający posiłek. Rynek to najodpowiedniejsze miejsce.





Mylę drogi i znów ląduję na opustoszałej 94. Dojeżdżam do granicy województwa.



Z głównej drogi skręcam na małe lokalne dróżki. Asfalt dobry a widoki piękne. I ten zapach wsi, nie dający się porównać z niczym innym. Rewelacja. Może nadejdą czasy że takim wpisem będzie można go przekazać.





Po kilkunastu kolometrach docieram do wsi Poniszowice WIeś słynie z dwóch rzeczy. Drewnianego kościoła oraz wsiowego sklepu w którym woda ARO o pojemności 0,5 kosztuje 2 zł.









Jestem tutaj krótko "przegania" mnie wycieczka niemieckich turystów. Niemiecki to nie język który lubie słuchać więc jadę dalej.

Docieram do celu mojego wyjazdu czyli pałacu w Pławniowicach. Dawno nie widziałem tak zadbanego zabytku i otoczenia. Taki stan okupiony jest tym że wstęp kosztuje 3 zł. ale z rowerem według pani kasjerko-bileterko-ochroniarza z rowerem dziś nie moge. Pozostaje mi tylko to co wokół i za plotem.







Po kolejnej godzince dojeżdżam go Gliwic. Nie sądziłem że śluza kanału może być tak skomplikowanym urządzeniem, nawet ta remontowana. Cała sprawia bardzo dobre wrażenie po remoncie.



Po kolejnej godzince jestem w domu. Odkryłem tajemnicę mojego budzika. Po prostu wszystkie dźwięki były wyciszone.






  • DST 65.70km
  • Czas 03:52
  • VAVG 16.99km/h
  • VMAX 44.32km/h
  • Temperatura 23.6°C
  • Kalorie 3541kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mama i Gliwicka masa Krytyczna

Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 06.06.2014 | Komentarze 2

Dziś wszystko się udało. Przede wszystkim udało sie wyjść o czasie. Pojechałem najpierw na chwilę do mamy. Pogadaliśmy, oddałem wreszcie "naprawiony" telefon. Poleżał trochę i mu przeszło zawieszanie się. Następnie Gliwice. Przyjechałem grubo przed czasem i na ulicy Chorzowskiej skręciłem w prawo w ulicę Szymanowskiego w okolice parku. Wpadam na Żandarmerię Wojskową która sprawdza trzeźwość, pierwszy raz widzę w tej roli żnadarmów. Przejeżdżam park i wyjeżdżam w okolicy ogródków działkowych za stadionem Piast-a. Obok stadionu piękna wieża ciśnień. jaka piękna taka zaniedbana, jak wszystkie.



Na plac Krakowski docieram krótko po 17:15. Jestem pierwszy. Na placu szykują się do koncertu, hałas niesamowity. To nie moja bajka takie głośne dźwięki. Przez lata nasłuchałem się tego na różnych zabezpieczeniach imprez. Przyjeżdża rowerzystów coraz więcej. Pokręciłem po okolicznych uliczkach czytając nazwy wydziałów uczelni wyższych. Jest tego trochę. Przypadł mi do gustu ten budynek. Nie wiem czego w nim uczą ale jest fajny.



Krótko przed 18 ochrona zamyka wszystkie wejścia i dochodzi do spięcia z jednym rowerzystą-fotografem którego nie chcieli wpuścić. Dowiedziałem się też że wieczorem zagra Enej. Przyjeżdża też spóźniona Policja i ruszamy w trasę tak na oko 10 kilometrów a nas jest na oko około 50 osób. Przejazd upływa na rozmowach głónie z tymi których nie widziałem całe wieki. Powrót na plac Krakowski. Grają zespoły przed główną gwiazdą wieczoru. Hałas rozsadzający głowę więc ruszam w kierunku domu. Po drodze zajeżdżam pod szyb Maciej. Widziałem go wieczorem lecz w dzień prezentuje się wspaniale, szczególnie w promieniach zachodzącego słońca.



Detale dodają smaczku.





  • DST 20.60km
  • Czas 01:09
  • VAVG 17.91km/h
  • Temperatura 18.5°C
  • Kalorie 1111kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poszukiwacze zaginionych rzeczy

Środa, 4 czerwca 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 3

Najpierw posiałem zegarek, okazało się że został wisieć sobie na płocie w ogródku. A że złodziejstwa u nas nie ma to Casio +/- 400 zł. wisiał sobie dobre 3 i pół dnia. Portwel, myślałem że został w pracy. Pojechałem i nie było. Okazało się że miałem go w kieszeni spodni. Na koniec klucze, zostały w skrzynce na listy. Kiedyś kiedy były stare skrzynki to klucze po prostu wypadały. Znalazła i przypilnowała sąsiadka. Jak mawia mój mentor Piotr Bałtroczyk "trzeba zapisywać" Krótka runda po mieście.






  • DST 18.42km
  • Czas 01:02
  • VAVG 17.83km/h
  • Temperatura 10.5°C
  • Kalorie 993kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD

Poniedziałek, 2 czerwca 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 0

Do pracy na 6. O 18 na zebranie SRB. Obrady owocne na tyle że nie zauważyłem że zaczęło lać. A miał być opad możliwy, przelotny a właściwie miał nie nastąpić. Nastąpił i to ulewny. Oj podpadł mi Pan Horczyczak oj podpadł.



  • DST 60.06km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 18.48km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Temperatura 20.2°C
  • Kalorie 3235kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedzielnie niestandartowo

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 0

Byłem umówiony na 10 na wycieczkę. Wstałem o...9:45. Pooglądalem na Red Bull TV wyścig Miji Włoszczowskiej i mimo zmęczenia wsiadłem na rower. Miało być kilka kilometrów ale pojechałem dalej. Niby oklepana stara trasa w kierunku Rogoźnika ale na złość od pewnego momentu zacząłem zmieniać kierunek. Kiedy miałem pojechać w lewa starą trasą, pojechałem w prawo itd. Przed Rogoźnikiem skręciłem w polną drogę zobaczyć pozostałości-przyczólki wiaduktu. Ciekawi mnie skąd i dokąd prowadził, bo żadne ślady dróg nie pozostały.







Klucząc różnymi drogami trafilem najpierw do kościoła parafialnego w Strzyżowicach. Z daleka jego dwie wieże wyglądały ciekawie. Z bliska już nie. Za nowoczesny ale mający w budynku ogólnodostępne WC. Dojechałem do Rogoźnika do źródełka wody górze Buczyna. Jak się okazuje woda w nim jest czysta, choć niektórzy twierdzą że woda nie nadaje się do picia.





Jadąc wzdłóż docieram do zapory na jeziorze.



Najkrótszą znaną drogą wracam domu odebrać zucha z biwaku.