Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dynio z miasteczka Bytom (Kleinfeld). Mam przejechane 54296.81 kilometrów Jeżdżę z prędkością średnią 16.71 km/h. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dynio.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 17.55km
  • Czas 00:56
  • VAVG 18.80km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRavg 110 ( 55%)
  • Kalorie 712kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie daj się zabić

Wtorek, 14 czerwca 2011 · dodano: 14.06.2011 | Komentarze 5

Cel dzisiejszego wyjazdu był jeden. Opłacić obóz Martyny. Jade zatem do Śródmieścia. Na skrzyżowaniu obok mnie stoi samochód osobowy. Zapala sie zielone światło i ruszamy. Osobówka trzyma bezpieczny dystans natomiast po 50 metrach dojeżdża do mnie autobus linii 183 jego kierowca chyba mnie nie widzi bo przejeżdża obok mnie w odległości nie przesadzę jeśli powiem że to około 2 centymetry. Nie mam gdzie uciekać bo trwa remont drogi i na brzegach ustawione są skrajniki, "tulę" się do nich i modlę aby to nie był autobus przegubowy bo te jak wiadomo lubią "zamiatać" przyczepami. Nie gonię autobusu, na szczęście udaje mi się z boku odczytać że należy on do Transgór-u. Jak ochłonę wymaluję skargę oby mi do tego czasu nie przeszło. Co śmieszniejsze widziałem że lewy pas był wolny więc można było nim jechać tym bardziej że autobus nie zatrzymuje się na najbliższym przystanku, ale po co skoro można nastraszyć rowerzystę. Zastanawiam się nieraz czy kierowcy takich wielkich maszyn nie śa przypadkiem szkoleni w tajnych bazach pod kątem straszenia rowerzystów i utrudniania im niełatwego życia. Bogatszy o kolejne życiowe doświadczenie docieram do kościoła gdzie między godziną 18 a 19 ma dyżurować pani w sprawie obozu. Jak to kościół czyli kolejne państwo w państwie owej pani nie ma nikt jej nie widział nie wiadomo czy będzie. W przedsionku domu parafialnego na ścianie wisi telefon a do niego przyczepiona karteczka z numerami wewnętrznymi. Nie chcąc nie niepokoić "najwyższego" wybieram numer 22 czyli kuchnia. Nikt lepiej nie wie co się dzieje na probostwie jak kucharka. Pudło kuchnia zamknięta. Kolejny numer i odbiera "głos" który po telegraficznym streszczeniu po co przybyłem rzuca krótkie "Proszę czekać na proboszcza" i kończy rozmowę. Nie czekam nie mogę muszę być na 19.30 w domu. Wracam zatem tą samą drogą którą przyjechałem. Przy krytym basenie któryś raz zmieniają podłoże schodów, teraz wybór padł na kolor zielony. Zieleń to kolor nadziei......





Zlustrowałem też postęp prac przy budowie koszmaru drogowego pod tytułem: "Droga rowerowa" otóż po obu stronach jest ona robiona z kostki :( aby tego było mało odcinek pod górę w pewnym momencie się załamuje i zwęża. Czy to ma jakiś sens, ja go nie widzę tym bardziej że jezdnia i dawne pobocze są cały czas tej samej szerokości.



Prawie na szczycie nie lepiej, nie mogę jednak patrzyć na kostkę :( :(:(



Mam tylko nadzieję że jutrzejszy poranek w miłym towarzystwie zrekompensuje mi dzisiejszy dzień.


Byłbym zapomniał mojemu Scott-owi stuknęło dziś 2000 kilometrów a Majka skończyła 6 lat :):):)

HZ 0:50:02 68%
FZ 0:11:24 16%
PZ 0:00:32 1%
Kategoria Samotnie



Komentarze
uluru
| 23:48 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj Ja myślę podobnie jak Kajman , oni po prostu nienawidzą rowerzystów i dlatego takie hopki odpierdzielają, dupki jedne :/
Zielone schody rzeczywiście pełne nadziei :)
Roadrunner1984
| 20:13 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj I ja opowiem podobną sytuację.
2 dni temu śmigam z roboty i kolo, niema siły by mnie nie widział bo go mijałem z prawej strony , potem wyprzedzał mnie ale zgasł mu samochód i automatycznie dojeżdżał do krawężnika na mojej wysokości spychając mnie na krawężnik. No ja pier .... le cudem ocalałem gdyby nie niski krawężnik wjazdu na stację benz to pod tym kontem nie dał bym rady podbić koła .
Chciałem go dogonić ale mi uciekł wrrrrrrrrrrrrrr
k4r3l
| 07:11 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj wczoraj miałem podobną sytuację z autokarem - czuję, że jedzie za mną więc zwalniam, żeby mnie mógł wyprzedzić, póki droga prosta- nie zajarzył chyba.. no to jadę swoje a debil się bierze za wyprzedzanie w momencie gdy z naprzeciwka jedzie osobówka - 5cm może ode mnie - czysta premedytacja!
sargath
| 06:17 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj Kajman - a u mnie odwrotnie, spotykam się w większości przypadków z poprawnym zachowaniem cięższych samochodów wobec rowerzysty. Jadąc np. wąską droga większy samochód ma problemy z wyprzedniem mnie, a mimo to grzecznie jedzie i czeka, aż lewy pas bedzie wolny. Natomiast małe samochody mimo, że są mniejsze to bardziej zniecierpliwione i bardziej ryzykują podczas manewru.
Kajman
| 06:08 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj Czasami mam wrażenie, że autobusy i TIRy prowadzą prywatną wojnę z rowerzystami. Jacyś rowerzyści jechali obok siebie utrudniając im przejazd, następnego napotkanego można zepchnąć do rowu:(
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!