Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dynio z miasteczka Bytom (Kleinfeld). Mam przejechane 54296.81 kilometrów Jeżdżę z prędkością średnią 16.71 km/h. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dynio.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

RNO

Dystans całkowity:561.56 km (w terenie 262.00 km; 46.66%)
Czas w ruchu:34:52
Średnia prędkość:16.11 km/h
Maksymalna prędkość:48.60 km/h
Suma podjazdów:355 m
Maks. tętno średnie:134 (67 %)
Suma kalorii:34443 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:70.19 km i 4h 21m
Więcej statystyk
  • DST 58.14km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 15.44km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Temperatura 10.6°C
  • Kalorie 3143kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Silesia Race Tworóg

Sobota, 10 października 2015 · dodano: 17.10.2015 | Komentarze 3

Znowu udało się nie zaspać. Dzisiaj Silesia Race w Tworogu. Każde z nas dociera indywidualnie. Całą czwórka startujemy w TR50, do wyboru jest jeszcze "setka" ale traktujemy to jako zabawę w grupie. Jestem pierwszy i odbieram pakiet startowy. Tutaj małe zaskoczenie bo z pakietem odbieram...mapy i to dwie. Jest zatem czas na zapoznanie się z punktami i ich lokalizacją. Dodatkowo część z punktów a w naszej trasie to chyba 80% jest dostępnych wraz z mapą na stronie nadleśnictwa w Brynku. Więc ci którzy są tutaj częściej albo korzystali z tej atrakcji, mogli mieć łatwiej. Odprawa o 9 zaczyna się o 9:15.



Startujemy o 9:30, limit czasu określony na 16 nie zostaje przedłużony. Niektórym nastrój udzielił się jeszcze przed startem :D


Ruszamy uzbrojeni:






Punkty 31-55 zaliczamy niczym dzieci, po prostu jechać i odbijać. Zero w tym nawigowania.


Punkty 1-6 oraz 47 i 51 to prawdziwy rajd na orientację. Szczególnie nr.4 dał się we znaki, szukaliśmy go ponad godzinę...
Z resztą nie tylko my. Gdyby ktoś z boku na nas popatrzył mógłby odnieść wrażenie że grupa nie koniecznie zrównoważonych ludzi czegoś zawzięcie szuka. Ten punkt nas wykończył, do tego niczym na Kaszubach często trzeba było prowadzić rower. Do tego nie padało porządnie od tygodni i pyliło się niemiłosiernie. Bywało tak że rower trzeba było nieść bo drogi nieprzejezdne bo ścinają drzewa ale to co stanowi "leśną infrastrukturę" nie nadaje się specjalnie do użytku ;)


Bywaliśmy też w ciekawych miejscach.




Reasumując. Zajęliśmy zaszczytne ostatnie miejsce ale nie o wyścig tutaj nam chodziło. Organizatorzy odwalili kawał solidnej roboty. Stworzyli imprezę która na stałe weszła do mojego kalendarza. Nie będę ukrywał że według mnie udało się zrobić w krótkim czasie to na co innym potrzeba aż 50 edycji. Nie potrzebuję elektronicznego pomiaru czasu, wystarczą mi ręczne perforatory. Było miło, była atmosfera był "fan" Polecam każdemu.






  • DST 93.59km
  • Teren 32.00km
  • Czas 05:05
  • VAVG 18.41km/h
  • VMAX 48.20km/h
  • Temperatura 14.9°C
  • Kalorie 4944kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka, grill, RnO i kolej

Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 04.10.2015 | Komentarze 2

Hura, nie zaspałem. Wstałem ubrałem się i wyszedłem i zdążyłem na zbiórkę o 8 rano. Było nas kilka osób mimo niskiej temperatury ale ta akurat szybko rosła.
Ruszamy do Radzionkowa gdzie zbieramy resztę ekipy. Kierunek zalew Zielona. Jedziemy do naszego kolegi Staszka który działa w ośrodku kempingowym nieistniejącej kopalni Rozbark. Po drodze działo się wiele. Błądziliśmy, niektórzy upadali a to wszystko dawało nam najlepszą na świecie zabawę i niesamowitą dawkę endorfin. Aha...w lesie nie ma grzybów ale są liczniki rowerowe. Kto był ten zrozumie. Po jakimś tam czasie docieramy na kemping.


 






Na grillu który ogarnął wspomniany wcześniej Staszek było jeszcze weselej. Posiedzieli, pojedli i popili po czym pojechali do Kalet na rajd na orientację.
Impreza bardzo amatorska ale z prawdziwymi choć dziecięcymi perforatorami, które robiły ciekawe ślady. Mapa z zaznaczonymi punktami. Widać że organizatorzy bardzo się starali i wyszło im to. Na starcie stanęło 12 załóg a my to znaczy ja i Marek, któremu udzielił się cały ten nastrój zajęliśmy 8 miejsce.




Część wróciła na rowerach, część podstawionym samochodem a ja jak zwykle...koleją. To był niesamowity dzień w niesamowitym towarzystwie.





  • DST 94.40km
  • Czas 05:24
  • VAVG 17.48km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Temperatura 2.2°C
  • Kalorie 4544kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Ekstremalny Rajd na Orientację Harpagan 49

Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 20.04.2015 | Komentarze 2

Kolejny mój drugi Harpagan 49. Wyruszamy w piątek razem z Darkiem oraz Grzegorzem jedziemy do Kalisk. Po zeszłorocznym niepowiedzeniu mam nadzieję może nie na sukces ale na lepszą zabawę niż jesienią. Na miejscu czekają już na nas Monika oraz Ania które rezerwują nam wspaniałe miejsca na sali gimnastycznej, w samym rogu gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał.
Na miejscu jesteśmy po godzinie 19. Meldujemy się. Oddajemy rowery do przechowalni, odbieramy numery startowe, chip itp. Jest też czas na integracje, rozmowy oraz poznawanie nowych ludzi w tym legend takich zawodów. Pogoda nie nastraja optymistycznie. W drodze do Kalisk kilka razy lało i to solidnie. Cóż kładziemy się spać w nadziei że rano będzie ciepło i słonecznie. Humory i nastawienie jest. Moc też.
Sobota 5 rano, wstaję i pierwsze co sprawdzam pogodę, są 2 stopnie i pochmurno ale nie pada. Ubieram się ciepło i w ostatnim odruchu wkładam do plecaka kurtkę przeciwdeszczową. Przyda sięale tego dowiem się o 6:30. Wychodzę na dwór odbieram rower i kropi deszcz aby za chwilę przejść w śnieg z deszczem. Pobieram mapę i już wiem że w taką pogodę której nie znoszę nie osiągnę zbyt wiele. Ruszamy czwórką do pierwszego punktu. Ręce w rękawiczkach i nogi prawie od razu przemakają i to powodujęże tracę ochotę na dalszą jazdę...
Darek chce się ścigać więc jedzie dalej a ja w towarzystwie dam jedziemy sobie raczej rekreacyjnie w nadziei że zdobędziemy w miarę dużo punktów.


Punkt 9 Jezioro Wygonin-plaża
Punkt łatwy do odnalezienia, podobnie jak inne.


Punkt 15 Studienice akwedukt.
Kolejny łatwy punkt który podobał mi się najbardziej ze wszystkich zdobytych. Tutaj przestało padać i poraz pierwszy zaświeciło słońce ale nie przestało wiać.


 


Punkt 17 Sowi Dół polana śródleśna.
Normalny punkt znaleziony bez większego kłopotu.


Punkt 5, Brzóski wiadukt kolejowy.
Znaleziony bez kłopotów. Cieszył mnie bardzo bo miał akcent kolejowy.


Punkt 13, Czarnylas skraj młodnika.
Prosto do celu i po kłopocie. Zdjęcia zapomniałem zrobić.

Punkt 7, Leśniczówka Płaczewo-miejsc odpoczynku.
Docieramy bez kłopotów. Tutaj zapada decyzja że jeszcze 1-2 punkty i wracamy do bazy. Poranek, nerwy na pogodę odebrały nam siły i chęci do walki o więcej.


Punkt 19 Wirty ścieżka edukacyjna.
Docieramy bez kłopotu ale znów zaczyna padać. Punkt prosty wręcz banalny. Zddjęcia nie ma, zapomniałem ;) a szkoda bo piękne miejsce.

Po powrocie tak sobie odpoczywaliśmy.


Podsumowując, była to ostatnia trasa pod tytułem "a może się uda zrobić te 200" Jesienią startuję na trasie 100 kilometrów bo na tyle się czuję jechać. Szkoda że nie udało się więcej ale wszystko przez poranny deszcz i to nie mały.
Moje podziękowania dla tych co ze mną jechali i wytrzymali moje towarzystwo. Organizatorów bo ogarnąć to wszystko to trzeba być harpaganem. Największe podziękowania dla tych co wzięłi udział bo stworzyli wspaniały klimat. Do zobaczenia jesienią a konkretnie 17 października.




  • DST 109.76km
  • Teren 100.00km
  • Czas 07:14
  • VAVG 15.17km/h
  • VMAX 44.80km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRavg 125 ( 62%)
  • Kalorie 5619kcal
  • Sprzęt Trek X-Caliber 7
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Ekstremalny Rajd Na Orientację Harpagan 48

Sobota, 18 października 2014 · dodano: 27.10.2014 | Komentarze 3

Harpagan chodził mi po głowie od jakiegoś już czasu. Dużo o nim opowiadała i zachwalała go Monika. Że jest fajnie, że atmosfera że w ogóle...och i ach. Trochę się wahałem czy dam radę. Czy wytrzyma rower itp. Niemniej chciałem choć raz doświadczyć tej atmosfery w moich kochanych Kaszubach. Po entej lustracji listy startowej zobaczyłem na niej Darka i pomyślałem że skoro mieszka "za miedzą" to może by tak razem !?
Zagadnąłem i już byliśmy umówieni na wyjazd. Zresztą nie musiałem starego wyjadacza namawiać. Cieszyłem się że z Darkiem bo kto jak kto ale na orientacji się zna. Pasowała mi też Monika i Ania bo miejscowe i znają swój teren. Pomyślałem że skoro nie z Darkiem który będzie się ścigał to podczepię się pod dziewczyny i może uda mi się znaleźć więcej niż 1 punkt. Miałem plan że TR200 czyli około 200 kilometrów przejeżdżam największą możliwą ilość kilometrów. Być może uda mi się odnaleźć jakieś punkty. Świetnie się bawię i podziwiam jesienne Kaszuby. Plan być może niezbyt ambitny ale nigdy nie miałem parcia na wynik, zawsze traktowałem to jako zabawę i porządną krajoznawczą wycieczkę.
Jest piątek 17 października około godziny 8-9 rano. Po wcześniejszych uzgodnieniach Darek i nowo poznany Grzesiu który też okazał się niezły w "te rajdy" przyjeżdżają po mnie. Pakujemy rower, bagaże i w trasę. Kilkaset kilometrów pokonujemy szybko, nawet Łódź daje się przejechać w miarę sprawnie. Super rozmowy głównie o rajdach i ani się spostrzegliśmy a już byliśmy w Lipuszu w tamtejszej szkole. Cała szkoła wraz salą którą właściwie należałoby nazwać halą robi duże wrażenie. Widać tutaj rękę porządnego gospodarza i dobrze wydane unijne granty. Piątkowy wieczór i tłumy. Część się rozpakowuje a już kolejna oczekuje na start nocnej trasy pieszej. My zajmujemy cześć tej  wielkiej hali. Dziewczyny przyjeżdżają się przywitać, jest bardzo miło. Odbieramy pakiety startowe i chip, wszystko pod czujnym okiem mego mentora. Aby rano mieć spokój, szykujemy rowery i oddajemy je do przechowalni. Wieczór traktujemy na poznaniu się i zajęciach w grupach i to tyle.
Sobotni poranek, pobudka o 5. Zwlekamy się z materaców i ubieramy. Trzeba ciepło, na dworze około 8°. Krótko przed startem meldujemy się. O 6:30 odbieram mapę i to byłby koniec...Nie mam pomysłu jak jechać, gdzie jechać. Przez chwilę mam ochotę zwinąć tą mapę wrócić na salę walnąć się w śpiwór i udawać hibernację. Ruszamy wszyscy razem, na drodze robi się niezły pociąg. Większość jedzie do najbliższego punktu...pierwsze ruchy nogami i czułem że nie jest to mój dzień na jazdę rowerową. Pomyślałem jednak że może być tylko lepiej i jakoś się rozkręcę.

Punkt 15 Krowia Głowa, autostrada Berlinka.

Można jechać z zamkniętymi oczami, prawie wszyscy tam jadą. Na punkcie tłok. Jest on w dole a w nim ratownicy medyczni, wolontariusze, namiot i ognisko. Jest klimacik.



Rozjaśnia, dojeżdżamy do asfaltu i znów pociąg do kolejnego punktu. Lecz niektórzy obierają inną drogę.

Punkt 7 Jezioro Mausz, skrzyżowanie dróg.

Prosty punkt. Zdjęcia chyba nie mam. Myślałem że będzie płasko. Właśnie myślałem. Czy oni tutaj zapomnieli że jest coś takiego jak asfalt ?

Punkt 19 Jezioro Kotynia, plaża.

Po raz pierwszy nie nadążam za grupą a kilometrów wiele nie przejechałem. Anie obiecywała słońce ale zamiast tego mamy ciężkie chmury. Plaża piękna, punkt zdobyty. Jest chłodno ale rozgrzewają nas humory :D szkoda że nie moje palce u rąk ;)



Punkt 3 Wieprznica, skrzyżowanie dróg.

Tosz to prawie Kościerzyna. Dziewczęta mogą właściwie łapać klamki domów. Kolejny prosty punkt. Łapię mały drewniany domek z miniaturowymi okienkami. Fajnie by mieć podobny tutaj.



Punkt 11 Małe Płocice, bunkier.

Nie wiem jak tam trafiliśmy ale mnie bunkier kojarzy się z betonem. Kiedy za grupą dojechałem na miejsce, rozglądałem się właśnie za takim betonem. Spytałem dziewczyn które były na punkcie ( nie zauważyłem czytnika) Gdzie jest bunkier ? a jedna wskazała mi palcem zagłębienie w którym stała. Niemniej cisło się na usta:






Nie kryję że mam troszkę dość. W głowie kołacze mi myśl o zjeździe do bazy. Ale jednak nie, nie poddaję sie mimo że mi dziś ciężko. Jadę dalej.

Punkt 17 Rotembark, polana leśna.

Polana to duże nadużycie które powinno być karane. Dostajemy podpowiedź o samochodzie marki Daewoo koloru żółtego który okazuje się Smartem i nie żółtym a raczej piaskowym. Ale co ja tam wiem, nie znam się na kolorach. Znam 3 tj. biały, czarny i.... Po małym objeździe młodnika w końcu odnajdujemy punkt. Znów tłumy rowerzystów. Zjechali dosłownie zewsząd.

Punkt 13 Słupinko róg rowu.

Jadę ale mi ciężko. Dostajemy kolejną podpowiedź że mamy przejechać rów z jagodami. Więc moja grupa poędziła jakby dawali tam naleśniki z tymi jagodami. Znalazłem mały rów i jagody. Dumny z siebie jechałem, jechałem, jechałem aż mi się ścieżka skończyła i drzewa zgęstniały. W oddali usłyszałem Jaaaaaaaccccceeeeekkkkkk!!!! No i poco tak krzyczeć w lesie i zwierzynę płoszyć. Wróciłem i znów i rów i jagody tylko naleśników nie było. Nawet mapy sobie nie obróciłem, taki jestem nawigator :P

Punkt 14, Jezioro Wdzydze, półwysep.

Tak sobie spokojnie jechałem za grupą i trafiliśmy na punkt. Nie wiem jak, po prostu zaatakował nas znienacka. Kiedy dojechaliśmy na miejsce zapomniałem podbić kartę ale po chwili uświadomiłem sobie że chłopcy którzy tam siedzą przy ogniu nie są na pikniku. Zapatrzyłem się w dal. Piękne widoki, szkoda że tak zimno. 





Punkt 6 Raduń, ośrodek sportowy.

To był moment w którym orzekliśmy że pora wracać. Jestem wykończony, każdą najmniejszą górką pokonuje pchając rower. Aż dziw bierze że mnie grupa nie kopnęła w dupę i nie pojechali beze mnie. Punkt zaliczony. Jestem fanem przydrożnych kapliczek. Ta zapadnie mi w pamięci na długo.



Kierunek baza. Jedziemy fajną ścieżką obok jeziora Zmarłe. Nazwa niezbyt piękna ale otoczenie ekstra. Dostajemy głupawki i robimy zdjęcia, każdy każdemu. No jak dzieci. 





We wsi Dziemiany odbijamy. Jedziemy zaliczyć ostatni nasz punkt. Ale na początku stoimy sobie na skrzyżowaniu które okazuje się że jest nad wyraz ruchliwe. Ale spokojnie nikt nas nie obtrąbił. Przez może 2 kilometry jedziemy równym jak stół asfaltem. Niewiele razy miałem sposobność jechać tak malowniczą drogą.

Punkt 10 Dziemiany, skrzyżowanie przecinek.

Znów wszyscy pojechali, ja idę. Wsiadam znów na rower i kiedy wszyscy wracają ja zaliczam punkt. Nawet nie mam siły wyciągnąć aparatu.
Wracamy do bazy już asfaltem. Dziewczyny pojechały pierwsze. Przy mnie został Darek dodając mi otuchy na tych ostatnich metrach. Trochę mi wstyd że tak osłabłem. Wtaczam się na metę, wykończony ale szczęśliwy. Udało się zdobyć 10 punktów których wartość wagowa wynosiła 33. Mnie może udało się zdobyć 1 punkt. Zajmuję 129 miejsce na 153 możliwe.


(zdjęcie autorstwa djk71)

Podsumowanie.


Jestem szczęśliwy że mogłem wziąć udział w tym legendarnym rajdzie. Jestem dumny że miałem takich towarzyszy, wytrawnych i zaprawionych w boju. Przepraszam za niedyspozycję, wyciągnąłem wnioski na 49 edycję. Jeżeli będzie taka możliwość będę uczestniczył dalej. Nie będę się ścigał, będę to traktował jako wspaniałą przygodę.





  • DST 68.85km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:15
  • VAVG 16.20km/h
  • VMAX 48.60km/h
  • HRavg 110 ( 55%)
  • Kalorie 3771kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

KORnO na tropie jurajskich duchów

Środa, 14 sierpnia 2013 · dodano: 21.08.2013 | Komentarze 2

Miało być inaczej. Mieliśmy pojechać z mocnym nastawieniem że coś osiągniemy, może nie podium ale góra tabeli klasyfikacyjnej. Niestety nie wyszło kolejny raz. Ale po kolei. W trójkę wraz z Leszkiem i Mariuszem. Z Bytomia wyjeżdżamy lekko opóźnieni i do bazy dojeżdżamy "na styk". Czasu starczy ledwo na zapis i przebranie się. Jest chłodno ale to dopiero początek chłodów jakie nas czekają i przyczyna tego że po drodze nam nie idzie i że kończymy imprezę wcześniej :/
Rejestracja sprawna, odprawa jeszcze bardziej. Mnie przypada rola rozdawania części map, rola z której jestem dumny. Na odprawie bez zawiłości i niespodzianek. Po prostu jechać i odnajdywać punkty. Ruszamy.

Punkt 24 Kapliczka

Szybko i sprawnie, wszyscy jadą w tym samym kierunku, do dziurkacza mała ale zawsze kolejka ;)

Punkt 7 Bagna w Błędowie-drzewo przy najdalej wysuniętym na pół-zach podeście.

Oj jak skląłem tego co wymyślił i umieścił ten punkt tutaj oj jak bardzo:D Dokładnie 1 godzinę 35 minut zajęło nam odnalezienie tego faken pomostu i tego drzewa co to na nim był punkt. Rower był noszony bo piach, prowadzony bo piach i w końcu zostawiany i szukaliśmy z buta. W końcu o północy w lesie nikt nam rowerów nie zakosi. Po poszukiwaniach odnalazłem pomost i drzewo i wróciłem po chłopaków. W lesie fajna sprawa widzieć jednocześnie kilkanaście latarek i innych niczym charty szukające śladu.

Punkt 20 Pomnik poświęcony ofiarom II wojny światowej-na drzewie.

Jedziemy do miejscowości Chechło. Na głównym placu pomnik i na drzewie dziurkacz. Obok zaparkowany cywilny radiowóz i dwóch funkcjonariuszy którzy przyglądają się to raz nam to raz uczestnikom zabawy w pobliskiej knajpie. Mnie policjanci i zabawa nie interesują ale wielbłąd to i owszem. Po drugiej stronie placu stoi mały wielbłąd...



Jedziemy dalej ale niedaleko.

Punkt 23 Na schronie

Dalej 2 kilometry bunkier z którego ma się rozpościerać widok na Pustynię Błędowską Noc i widoków nie ma widać jedynie czerwone światełka kominów. Punkt wysoko, metalowa chwiejna drabinka ale karta przedziurkowana. Tutaj po raz pierwszy marzniemy. Temperatura oscyluje w granicach 7°a będzie zimniej o wiele zimniej...

Punkt 21 Krzyż

Odnaleziony bez problemów, dziurki i już mam wsiadać na rower ale chciałem zobaczyć co jest w dole za krzyżem, nogi mi na mokrej trawie odjechały i poleciałem na d... z 3 metry w dół. Ze śmiechu nie mogłem wyjść do góry. Jakoś się udało. Siadamy i jedziemy. Jest zimniej.

Punkt 18 Skałka Kromołowiec najwyższa skałka punkt leży od wschodu skałki

Stromy podjazd powoduje że się rozgrzewamy, w okolicy skałek nawet ciepło. Odbijamy karty i zjeżdżamy w dół. Marzniemy okropnie mimo że prędkości małe i cały czas z zaciśniętymi hamulcami.

Punkt 14 Prochownia-pozostałości murów (drzewo za fragmentem muru)

Odnaleziony bez problemu. Miejsce klimatyczne.

Punkt 12 Podzamcze-drzewo od zachodniej strony.

Jedziemy w kierunku Ogrodzieńca. Podjeżdżając do Podzamcza mamy przejechane ledwo 40 kilometrów z około 100 oraz czas w granicach 5:20. Wiemy już że nie zdobędziemy wszystkich punktów. Ten przy zamku odnajdujemy po dłuższej chwili. Ktoś już zdążył uszkodzić odblaskowe elementy którymi go oznaczono. Jest po 4 rano. Ale zamek nocą prezentuje się pięknie.



Nam jest coraz zimniej w dodatku obok zamku który jest na wzniesieniu bardzo wieje. Temperatura około 3-4° Tutaj spotykamy innego rowerzystę który przed zimnem chroni się folia ratunkową. Podejmujemy decyzję że i tak nic więcej nie ugramy. Wracamy do bazy. Mariusz w krótkich spodenkach w dodatku chudy jak rabarbar. Widać że przemarznięty...szkoda żeśmy tego nie przewidzieli. Ja choć miałem nogawki i cienkie rękawiczki. Rajd to ma być zabawa, my nie jedziemy po mistrzostwo. Spokojnie ruszamy. Delikatny podjazd od Ogrodzieńca i zjazd drogą 791 w kierunku Chechła. Znajome mi okolice z innych edycji KORnO. Obok Eurocampingu w Błędowie skręcamy w pole aby dojechać do bazy. Temperatura ma tutaj najniższa wartość -1° a od kilku kilometrów 0° roślinność i tysiące pajęczyn oszronione ale już nas to nie kręci. Do bazy przyjeżdżamy o 5:30. Oddajemy kartę i nielicznym opowiadamy o naszych temperaturowych przygodach. Patrzą na nas trochę z niedowierzaniem. Pokazuję termometr z roweru i cały czas jest na nim 0 (zero). Ratujemy się herbatą i kilkoma porcjami ciepłego żurku który nas rozgrzewa. Niestety zmęczenie powoduje że zaczynam mieć dreszcze. Żegnamy się w samochód i po około godzinie jesteśmy wszyscy w domach.


Chciałem podziękować Monice i Tomkowi za udaną imprezę. Zgodnie z zapowiedziami było trochę strasznie, przynajmniej ja się trochę bałem ;) ale zgodnie z tą samą zapowiedzią nie było ciepło :P a miała być
"ciepła sierpniowa noc"
Wyczytałem na stronie Moniki że ktoś kto raz spróbuje rajdów na orientację nie będzie mógł przestać, ja nie mogę przestać...i nie chcę. Czekam na kolejne rajdy.

  • DST 58.17km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:10
  • VAVG 18.37km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 32.5°C
  • HRavg 128 ( 64%)
  • Kalorie 3395kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

KORnO "Dębowy Orient" czyli Jacek trzykrotnie upada

Sobota, 3 sierpnia 2013 · dodano: 10.08.2013 | Komentarze 0

KORnO czyli kultowe imprezy na orientację już wpisały się w kalendarz imprez tego typu. Tyle oficjalnie ;) Dębowy Orient tutaj jedziemy w trójkę z Marcinem oraz Mariuszem. Pierwszy to harcerz więc zna i umie czytać mapy, drugi to "prawie miejscowy" ma tutaj rodzinę, jest tutaj często i zna te tereny.
Meldujemy się o 9. Rejestracja takie tam pogaduchy z Amigą, Darkiem oraz noibastą. Odpraw się opóźnia. Kiedy się zaczyna to Monika musi kilka razy tłumaczyć, chyba zawiesiłem się w ten upał. Zrozumiałem tyle że muszę jechać na punkt numer 2 i tam do mapy dorysować sobie resztę punktów. 1015 dostajemy mapy i ruszamy. Nie będę się rozpisywał jak zdobywaliśmy punkty i w jakiej kolejności. Pierwszy był na terenie bazy a drugi tuż za rogiem około kilometra.

Baza Dębowego Orientu © Dynio


Baza Dębowego Orientu © Dynio


Odprawa © Dynio


Wydawanie map © Dynio


Punkt kontrolny © Dynio


Punkt kontrolny © Dynio


Punkt kontrolny © Dynio


Pierwsze punkty zdobyte szybko, bez szukania. Była moc i coś czuliśmy że może nam się coś "ugrać" jeśli utrzymamy to tempo. Nie wiedziałem jednak że będą kłopoty i to poważne. Mieliśmy zakaz poruszania się DK94 i S1. Pojechaliśmy poboczem DK86. Na moście było szkło a właściwie pył który po nim pozostał. Przejechałem i po kilku metrach zaczął mi tańcować tył. To był mój pierwszy upadek a było ich w sumie trzy. Szybki obrót i wymiana dętki. Po napompowaniu wyrwało wentyl. Kolejna opcja to łatanie starej. Otwieram pudełko z łatkami, odkręcam klej i....susza. Klej sobie wysechł. Szkoda pomyślałem mam 12 kilometrów spaceru do bazy. Może po drodze kogoś spotkam choć słaba nadzieja bo w punkcie na początku zabawy spotykaliśmy się wszyscy i wszyscy już pojechali. Chłopakom powiedziałem że mają jechać a ja się dokulam do bazy. Uzgodniliśmy że jeśli spotkają kogoś z klejem to wracają do mnie. Ruszyłem i na moście uwieczniłem miejsce mojej klęski.

Pierwszy upadek :P © Dynio


Awaria © Dynio


Przyczyna i skutek © Dynio


Uszedłem może 500 metrów kiedy zadzwonił Mario że ma klej i że do mnie wracają. Podszedłem do przystanku i już zacząłem przygotowywać dętkę do klejenia. Po 20 minutach było gotowe.

Podnoszę się po upadku © Dynio


Ruszyliśmy dalej z godzinnym opóźnieniem, najpierw do sklepu uzupełnić bidony i na kolejne punkty. Wszędzie spotykamy innych rozbawionych rowerzystów i biegaczy. Mimo że upał nikt nie narzeka. My też nie.

Trzej amigos © Dynio


Po raz pierwszy pojawił się perforator. Dla mnie to i tak zawsze będzie dziurkacz.

Perforator aka dziurkacz © Dynio


moja sympatia dla Zagłębia jest WIELKA, uwielbiam tutaj być i jeździć. Nie na darmo kiedyś mówiono czerwone Zagłębie. Czy tylko chodziło o ruch robotniczy, ale pomniki armii wyzwoleńczej mieliśmy wszędzie i to w dużej ilości.

Pomnik © Dynio


Szukanie kolejnych punktów przychodzi nam nadzwyczaj łatwo oprócz jednego pomylonego ;) Trochę mi za łatwo, lubię trochę poszukać i pomyśleć. Piękne tutaj okolice, różnorodne i niezaludnione.

Punkt kontrolny © Dynio


Punkt kontrolny © Dynio


Punkt kontrolny © Dynio


Nieczynny mostek © Dynio


Kolejne postoje uzupełnianie płynów jedzenie lodów dla ochłody. Spotykamy też dwie dziewczyny z którymi trochę "kręcimy" ale na rowerach ;) Wracamy do bazy i oddajemy kartę kontrolną. Po pól godzinie idziemy na obiad. Miejsce fajne ale jedzenie cóż w skali 1-10 może 3. Wracamy trochę się pokręciliśmy i powrót do samochodu. Teraz kilka słów podsumowania.


Jestem bardzo wdzięczny organizatorom za zorganizowanie takiej imprezy. Nie jestem fachowcem, moje starty ograniczają się jedynie do tej imprezy. Widziałem na fotografii że któryś rajd na orientację jest organizowany przez co najmniej 25 osób. Tutaj robią to 2 Monika i Tomek bez niczyjej pomocy. Dlatego jeszcze raz gratuluję i kłaniam się w pas. Do zobaczenia.




  • DST 51.04km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:26
  • VAVG 14.87km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 16.1°C
  • HRavg 124 ( 62%)
  • Kalorie 4375kcal
  • Podjazdy 355m
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jurajski Orient

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 02.06.2013 | Komentarze 12

A więc tak. Kolejny czyli drugi mój start. Dziś w towarzystwie Marcina, w końcu udało się zgrać wspólny wypad. Na miejsce jedziemy samochodem. Docieramy na dwie godziny przed startem. Jesteśmy pierwsi albo drudzy. Rejestracja pobieramy pakiety startowe i....w moim są dwa talony na kiełbasę. Czyżby jakaś sugestia ze strony Moniki ? :P Sekretariat profesjonalny jak i jego prowadzący. Jedno zdanie na temat bazy. Zlokalizowana na Eurocampingu. Super i rewelacyjne miejsce. Nie bywam w takich miejscach ale tutaj to pierwsza liga.

Sekretariat rajdu © Dynio


Kolej na przebranie się i przygotowanie sprzętów i odprawę.

Jurajski Orient © Dynio


Jurajski Orient © Dynio


Odprawa © Dynio


Odprawa przedstartowa © Dynio


Odprawa...nie do lewa ;) © Dynio


Niektórzy sporo ryzykowali dla dobrego zdjęcia.

Poświęcenie ;) © Dynio


Mapy pobrane. Marcin był i jest harcerzem więc to on określił w jaką stronę jedziemy. Postanowiliśmy że jedziemy odwrotnie do wskazówek zegara. Ruszamy.

Punkt 3

Punkt przekleństwo który zdobyliśmy za drugim razem. To tutaj zmarnowaliśmy najwięcej czasu i to tutaj okazało się że nie zdobędziemy wszystkich punktów (nie odnajdziemy punktu nr.6)
Na zakręcie rzeczki to tutaj miał znajdować się ów punkt. No i znaleźliśmy rzeczkę był most w dodatku z dziurą ale nie było punktu. Nie tylko my go szukaliśmy. Więcej takich jak my błądziło. Koniec końców przy drugim podejściu zguba się znalazła. Mostek to jak powiedziała na odprawie Kosma to nadużycie ale ja nie słuchałem, zajęty studiowaniem mapy. To przerzucona przez strumyk belka z oparciem. Ja nie wszedłem, za bardzo się wyginała. Być tak blisko a jednocześnie tak daleko.

Dziura w moście © Dynio


Punkt Trzeci :/ © Dynio


Punkt 4

Punkt w lesie zaczyna się błotko którego jak wiecie nie znoszę, zaczynają się też komary. O jakimś środku na komary nie pomyślałem. Punkt zdobyty bez oporów ale nie pamiętam jak ? ;) zdjęcia nie zrobiłem...zapomniałem. Jedziemy dalej....

Punkt 9

Zaczyna się pogranicze województw, zmieniają się krajobrazy i zmienia architektura. Kolejny punkt zdobyty bez zbędnego szukania. Do punktu docieramy przyjemnym zjazdem i łagodnym podjazdem. Natura wyrzeźbiła piękny krajobraz i nie pozwala na asfalt. Jedyne co może się tutaj sprawdzić to płyty technologiczne. Tutaj też pierwsza "lanserska" fota. Na miejscu spotykamy innych uczestników. Jest miło sielsko anielsko. Tutaj spotykamy jednego z uczestników trasy pieszej. Człowiek-robot jak go sobie nazwałem. Po chwili rozmowy pobiegł. My zbieramy się...biegacz jest daleko. Trzeba go gonić...szybko. Zresztą parę razy nas wyprzedza na trasie.

Stromy zjazd © Dynio


Stromy zjazd, piękna silna natura © Dynio


Punkt © Dynio


Punkt 1

Najładniejszy i najciekawszy punkt jaki był do zdobycia. Kirkut. To pierwszy na którym jestem. Nie wiem czy można nazwać go pięknym i czy to wypada ale taki właśnie jest. Z uwagi na fakt że to miejsce kultu religijnego nie ma tutaj punktu jako takiego. Naszym zadaniem jest policzenie świeczek z najbliższego nagrobka. Jest ich 5.

Kirkut © Dynio


Punkt © Dynio


Brama na cmentarz © Dynio


Brama na cmentarz zydowski © Dynio


Punkt 2

Punkt zdobyty po lekkich poszukiwaniach
"skrzyżowania ścieżek" Tych skrzyżowań trochę jest, więc szukania trochę było. Po drodze w wiosce fajne drzewo które robi za gniazdo i schronienie przed upałem.

Drzewo © Dynio


Punkt © Dynio


Punkt 10

Laski to wioska którą zaliczymy 2 razy. Tutaj też w miejscowym sklepie robimy sobie przerwę, wraz z innymi. Tutaj też chowamy Marcinowi rower czym o mało nie doprowadzamy chłopaka do zawału :P Zaznaczam że nie ja byłem autorem pomysłu. Po popasie zapominam plecaka. Na szczęście po 100 metrach orientuję się i wracam. Za wsią mamy kolejny punkt. Na miejscu sporo osób kręcących się jakby szukali własnego śladu. Śmiesznie to wyglądało. Kiedy odjeżdżają, odnajduję punkt. Tutaj też w lesie zaczyna się znów błoto i znów komary.

Punkt © Dynio


Punkt 8

Punkt wtopa. Jak to ktoś określił
"za ładny". Kręcimy się trochę i śmigamy dalej. Punkt odnajdujemy kilkaset a może 3,5 kilometra dalej w zabudowaniach.

Punkt © Dynio


Punkt © Dynio


Tutaj stoimy przed dylematem jak wrócić bliżej bazy gdzie są zlokalizowane inne punkty. Mamy dwie drogi. Według mapy możemy jechać przez Lasy Błędowskie lub dookoła przez Klucze. Marcin mądra głowa stwierdza
"przecież musi być jakaś droga" i wracamy do Lasek. Mijamy nieczynny bar. Dziwne uczucie jakby został zamknięty nie X lat temu a przed chwilą. Ostał się tylko szyld. Tutaj spotykamy miłego tubylca który wskazuje nam szlak przez las. Jedziemy, droga piękna ale dziurawa. Na szczęście sucho. Kolejny dziurawy most, to widać taka tutejsza tradycja. Most umieszczony tak nisko a stan rzeki taki niski że przy każdym opadzie woda musi się przelewać. Kilka lanserskich fot i pięknej okolicy.

Stary bar © Dynio


Most na rzece © Dynio


Most na rzece © Dynio


Rzeka © Dynio


Rzeka © Dynio


Wróciliśmy w okolice bazy. Mamy do zdobycia jeszcze 2 punkty. Nie uda się zdobyć punktu 6. Jest za daleko. Mało czasu, muszę być na 18 w pracy. Trochę zawaliłem że nie wziąłem sobie wolnego. Nauczka na przyszłość. Jedziemy asfaltem przez Błędów. Na rozstaju dróg jest publiczny hydrant. Taki jaki kiedyś był w każdej wsi a i bywało ż w mieście się trafiały. Wpadliśmy na pomysł umyć rowery. Zupełnie jak dzieci :P

Myjka ;) © Dynio


Przy wodopoju © Dynio


Mijamy kościół w którym była dziś pierwsza komunia. Miejscowi przyglądają się nam ze zdziwieniem.

Punkt 7

Znaleziony bez kłopotu, nie ma się nad czym rozpisywać. Urocza kapliczka ukryta między drzewami. Na miejscu ucinamy sobie krotką pogawędkę ze starszym panem. Turysta ze starych lat. Szmaciany plecak, flanelowa koszula. Spodnie z materiału i buty skórzane. Tak się kiedyś wędrowało. Piękne widoki są naszym udziałem.

Punkt © Dynio


Punky © Dynio


Widok © Dynio


Punkt 5

Kolejna kapliczka ukryta między drzewami. Takie kapliczki były stawiane tutaj w rzędzie co kilkaset metrów. Tylko jedna była w dobrym stanie.

Punkt © Dynio


Polami powrót do asfaltu. Na zjeździe zaliczam lot przez kierownicę z upadkiem na bok :D Śmiechu było...
Kolejne raz poszukujemy punktu 3 ale o tym było na początku. Wracamy do bazy. Rozliczamy się z karty startowej, smażymy kiełbasę, gawędzimy. Czas się zbierać.

Kolejna udana impreza (jak zawsze) Nie możemy doczekać się następnego rajdu.



  • DST 27.61km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 10.90km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Temperatura -10.0°C
  • HRavg 134 ( 67%)
  • Kalorie 4652kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

KoRNO III czyli szukanie wiosny, wiosną, zimową porą ;)

Piątek, 22 marca 2013 · dodano: 24.03.2013 | Komentarze 7

Tytuł skomplikowany ale tak było. -10°C padający śnieg. W terenie śniegu tyle że nie raz trzeba było rower prowadzić a było i tak że i nieść. Spektakularna gleba (bez świadków) ☺ czyli KoRNO III- W pogoni za wiosną. Po wielu wahaniach jechać czy nie ? jednak pojechałam dzięki Darkowi. Na jego wpis czekam, bo nikt inny nie opisze tego jak się jechało. Podsumowując, jak na mój debiut i że ciągnąłem się w ogonie grupy i trzeba było na mnie czekać to 6 miejsce nie jest złym rezultatem. Czekam jednak na opinie znawców tematu. Cóż zaraziłem się kolejną formą spędzania wolnego czasu, tylko tego czasu mało. Trzeba to będzie jakoś pogodzić. Dziękuję za taką możliwość spędzenia czasu, było warto. Kto nie próbował niech spróbuje !!!