Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Dynio z miasteczka Bytom (Kleinfeld). Mam przejechane 54296.81 kilometrów Jeżdżę z prędkością średnią 16.71 km/h. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dynio.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Z przyjaciółmi,choć z jednym ;)

Dystans całkowity:15150.30 km (w terenie 1324.82 km; 8.74%)
Czas w ruchu:928:32
Średnia prędkość:16.32 km/h
Maksymalna prędkość:99.90 km/h
Suma podjazdów:9090 m
Maks. tętno maksymalne:200 (100 %)
Maks. tętno średnie:141 (71 %)
Suma kalorii:691462 kcal
Liczba aktywności:314
Średnio na aktywność:48.25 km i 2h 57m
Więcej statystyk
  • DST 44.96km
  • Teren 3.30km
  • Czas 03:23
  • VAVG 13.29km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRavg 115 ( 57%)
  • Kalorie 2490kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

1 Bytomski Rodzinny Rajd Rowerowy

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 04.06.2012 | Komentarze 3

Pierwsza tego typu impreza w naszym mieście. Mimo że nie było szaleństwa pogodowego a i kilka razy pokropiło to nikt ze 161 osób po drodze nikt nie wymiękł. Z powodu braku rodziny której część nad morzem a część się wylegiwała "przymusowo" moją rodziną stała się Kasia, Andrzej i ich dzieciaki. Sam przejazd bardzo przyjemny, dwa postoje na odsapnięcie i finał w M1
Na miejscu atrakcje ale ja po nocce nie miałem ochoty na zabawę. Wróciłem do domu odespać zaległości.



  • DST 17.48km
  • Czas 01:08
  • VAVG 15.42km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRavg 117 ( 58%)
  • Kalorie 868kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kościerzyna pożegnanie :(

Poniedziałek, 28 maja 2012 · dodano: 04.06.2012 | Komentarze 8

To ostatni dzień pobytu w Kościerzynie i na Kaszubach. To czas nieciachanych pożegnań i podsumowań. Ale zanim to, po niedzielnej przerwie spędzonej nad jeziorem Osuszyno gdzie odpoczywaliśmy wspominaliśmy i gadaliśmy na kocykach przy grillu o wszystkim i o niczym. Iza postanowiła pójść z "butastats" na miast po małe upominki dla dzieci. Ja i Monika rowerkami do miasta. Na pierwszy ogień wizyta u "Janka serwisanta" Powiem tak. Widziałem różne serwisy rowerowe, ale ten przebił wszystkie. Takiego ładu i porządku nie widziałem nigdzie w żadnym. Chciałem zrobić zdjęcie ale trochę było mi głupio spytać o pozwolenie. Po wizycie jedziemy nad jezioro Gałęźne. Fajne miejsce na wypoczynek, plaża woda czego chcieć więcej do wypoczynku. Miejsce ma swój klimat. Po tych wojażach wracamy do Śródmieścia. Trochę pofociłem to piękne miasto, będę miał pamiątkę na lata;



































To koniec naszego pobytu w tej czarownej krainie. Wypada to jakoś podsumować zakończyć. Nie potrafię i nie chce. Powiem tylko że było cudownie, będę to wspominał zresztą robię to codziennie. Dziękuję Moniko.


  • DST 76.29km
  • Czas 04:32
  • VAVG 16.83km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gdynia - Hel - Puck...czyli kaszubskiego integracyjnego rowerowania dzień trzeci

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 01.06.2012 | Komentarze 9

Trzeci dzień kaszubskiego wojażowania czyli apogeum. Wyjazd na Mierzeję Helską. Wycieczka marzenie które chciałem zrealizować od lat czyli statkiem z Gdyni na Hel i powrót rowerem. Udało się ale nie do końca...ale od początku. Po wczorajszej wycieczce rowery trochę się skurzyły, a że w tak zacnym mieście jak Gdynia nie wypada pokazać się brudnym rowerem zacząłem wszystkie czyścić. Kiedy na końcu czyściłem swój zauważyłem pęknięcie ramy przy mocowaniu zacisku sztycy. Mina mi zrzedła z leksza. W oczy zajrzała mi głęboko myśl że jutrzejszy wyjazd odwołany :( Nic z tego jadę, wzdłóż trasy jest kolej w razie czego wsiądę w pociąg. Wsiadłem co prawda do PKP ale później i nie przez ramę. Po 7 rano ruszamy samochodem do Gdyni. Na skwerze Kościuszki parkujemy jest sobota więc gratis. Nasz katamaran już czekał :)



Do odpłynięcia zostało troszkę niespełna godzinka więc zwiedziliśmy najbliższą okolicę skweru Kościuszki, fajne miejsce wszystko na wyciągnięcie ręki. Port, zatoka, statki i widoki super. Klimatyczne miejsce.

















Okrętujemy się na "Rubinie" wszystko sprawnie gładko załoga uprzejma. Wchodzimy na górny pokład i kobiety rozbierają się do opalania, za 5 minut się ubiorą jak tylko wypłyniemy bo tak będzie wiało :P W oczekiwaniu na godzinę 9:30 pozwiedzałem sobie statek, jedynie nasza flaga była godna sfotografowania:



Wypływamy i od razu zaczyna niemiłosiernie wiać, górny pokład pustoszeje i wszyscy no prawie wszyscy sadowią się na dolnym rufowym pokładzie. Kiedy inni szukają bezwietrznego miejsca ja jeszcze podziwiam widoki:





Kiedy Panie namiętnie o czymś rozmawiają obieramy kurs na Jastarnię.



Płyniemy troszkę ponad godzinę, szybko przypłynęliśmy do portu docelowego:











Schodzimy na ląd, odbieramy rowery, zamieniam kilka słów za załogą i ruszamy w kierunku Helu. Po drodze jak ta na mierzei mijamy kilka razy znajome miejscowości jak Jurata którą zwiedzamy w drodze powrotnej. Jedziemy na Hel zniszczoną betonową rowerową drogą. Nawierzchnia cała wykruszona czasy swojej świetności ma za sobą, jedzie się przyjemnie góra-dół-góra-dół po małych góreczkach :D





Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na Helu. Zaopatrujemy się w drożdżówki i lądujemy na plaży od strony morza, jest cieplutko morze ciepłe jak na koniec maja. To co działo sie na plaży jest nie do opowiedzenia i pokazania :P Wracamy, mijamy latarnię:



Kierujemy się zgodnie z planem na Gdynię. Po drodze kilka postojów. Raz gorąco raz zimno raz wietrznie a raz nie. przebieramy się z kilkanaście razy. Po drodze zaglądamy do Juraty na molo i do Juraty córki króla mórz:



Jedziemy dalej w kierunku Władysławowa. Po drodze mijamy Kuźnicę a w niej morska przydrożną kapliczkę:



Do Władysławowa dojeżdżamy wykończeni i głodni. Monotonia prostej jak stół drogi powoduje że mamy dość. Nikt tego wprost nie mówi ale daje się to wyczuć. Z nudów liczyłem paski na drodze rowerowej udzielające pasy ruchu, przy 2897 się pomyliłem :P We Władysławowie zaopatrujemy się w sklepie dla biednych i rozsiadamy się na przystanku rowerowym. Tutaj też zapada decyzja że resztę trasy pokonamy pociągiem. Jest późno monotonia drogi nas zmęczyła a przed nami teren i PIACH !!! Zostawiamy Izę na posterunku i jedziemy na PKP sprawdzić pociąg. DO odjazdu mamy przeszło godzinę więc ustalamy że wsiądziemy w pobliskim Pucku. Krótkie zwiedzanie miasta z jego najważniejszym elementem Domem Rybaka:



Pakujemy się i znów tą sama trasą ale już urozmaiconą i różne rodzaje podłoża docieramy na stację kolejową w Pucku. Po drodze mijamy fajne rzeźby:



Tutaj raczymy się kawą z automatu i grzejemy się w promieniach zachodzącego słońca. Pociąg którym jedziemy jest mocno zatłoczony, o umieszczeniu go na stojaku nie ma mowy. Wszystkie zajęte a rowery stoją gdzie się da i gdzie się nie da też stoją. Pociąg komfortowy z gatunku tech nowoczesnych, na szczęście stare składy EZT odchodzą do lamusa i coraz częściej zastępowane są nowoczesnymi pociągami:





Po kilkunastu minutach szybkiej jazdy jesteśmy w Gdyni. Krótki przejazd przez miasto i znów jesteśmy na skwerze Kościuszki. Pakujemy rowery na auto i wracamy do Kościerzyny.

Mimo że nie udało się przejechać całej trasy to był cudowny dzień. Trzeba to będzie powtórzyć.
<b></b>

  • DST 40.91km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 16.36km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRavg 130 ( 65%)
  • Kalorie 2512kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszuby dzień drugi...

Piątek, 25 maja 2012 · dodano: 31.05.2012 | Komentarze 12

...oj działo się od rana, było wesoło :P ale o tym wiedzą tylko którzy byli na miejscu. Po brejkfaście wyjeżdżamy. Prowadzi Monika, ma nam pokazać to co na Kaszubach najpiękniejsze, więc ruszamy. Droga początkowo asfaltowa zmienia się zaraz w piaskową, po wczorajszym nie ma co się użalać, jedziemy bez stękania. Kilka kilometrów dalej a jakże na piasku Iza upada. Niby miękko na piasek ale gdzieś uderza kolanem które boli przez następne kilka dni, mniej lub bardziej ale boli. Widoki na miejscu przepiękne, zapach lasu łechce nasze nosy. Tutaj można odpocząć, zapomnieć o wszystkim...cały czas jesteśmy we Wdzydzkim Parku Krajobrazowym oraz jego otulinie cokolwiek ona oznacza ;)





Po okolicy czy patrząc w lewo czy w prawo czy też na wprost wszędzie piach i żwir, nawet mijaliśmy piaskownię a i żwirownia się też trafiła :P







Jak jest wspólna jazda i to i są "słitfocie"







Niewiele udało mi się zapamiętać nazw mijanych wsi i osad rozrzuconych między lasami i jeziorami, ale zatrzymaliśmy się na chwilę w małej wiosce Wąglikowice, wokół nikogo jakby wszyscy wyjechali tylko my i nasze wierne rowery...





Kilka kilometrów dalej szybkim asfaltowym zjazdem i lekkim podjazdem docieramy do turystycznej miejscowości Wdzydze Kiszewskie i tutejszej stanicy wodnej PTTK. Zatrzymujemy się na mały popas i dłuższy odpoczynek. Tutaj też udaje mi się nareszcie poznać Marcina który wpada dosłownie przejazdem na 5 minut. Całe te "5 minut" rozmowa a jakże o rowerach i jutrzejszej Kaszebe Runda. Nie przyjechaliśmy tutaj aby siedzieć przy ławach, krótki odpoczynek i dwa razy po około 200 schodów na wieżę widokową.



Widok z góry przecudny lasy i woda to to co kocham :)











Aby nie było patetycznie to trzeba się powygłupiać a co !!!



Całe to miejsce pewnie tętniące w łikendy życiem towarzyskim w dziś było puściutkie, niemniej warto tu być i trzeba tu wrócić aby zakosztować tej wspaniałej atmosfery która się udziela.



Sama miejscowość typowo turystyczna z pensjonatami, agroturystyką. Można też było jeszcze zobaczyć stare domy tylko lekko skalane "nowoczesnością"



Powrót do Kościerzyny asfaltem, trochę chyba mi znanym ale to może złudzenie ;) Jutro Gdynia a dzień się nie zakończył ale to opowieść na zupełnie inny wpis zupełnie nie rowerowy :P:P:P


  • DST 39.53km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 17.06km/h
  • VMAX 54.70km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRavg 123 ( 61%)
  • Kalorie 2200kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kościerzyna prolog czyli operacja pod kryptonimem "IJM"

Czwartek, 24 maja 2012 · dodano: 31.05.2012 | Komentarze 6

A więc po miesiącach przygotowań, tygodniach ćwiczeń i symulacji, gigabajtach wymiany danych udało się w końcu dotrzeć na Kaszuby. Naszym przewodnikiem po tej cudnej krainie jest Monika.
W pierwszą wycieczkę czyli delikatny rozjazd po przyjeździe jedziemy w miasto, aby po nim się poruszać nie trzeba jeździć ulicami. Wszędzie w chodnikach wytyczone są drogi rowerowe po których o dziwo nie chodzą piesi, zdarzyło się że znalazła się na niej zagubiona duszyczka ale takie przypadki można policzyć na palcach jednej ręki a dwa zostaną niewykorzystane. Dalej po objeździe miasta ruszamy w teren. Od razu zrobiło się trudno, wszędzie piach dużo piachu. Nie jestem fanem tego typu nawierzchni ale cóż trzeba jechać. Początkowo niepewnie ale kilka szybkich przejazdów i już czuję się jakbym tu jeździł od wieków. Pojeździliśmy nad jeziorami których nazw nawet nie potrafię wymówić. Wszędzie cisza spokój tego co potrzebowaliśmy czyli ucieczki od zgiełku. CDN...


  • DST 30.45km
  • Czas 02:01
  • VAVG 15.10km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRavg 117 ( 58%)
  • Kalorie 1165kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Teatromania ! Roweromania ! czyli XXXIV i pół Bytomska Masa Krytyczna

Czwartek, 17 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 5

Teatromania to bytomska impreza ciesząca się coraz większą popularnością i prestiżem. Nic dziwnego że nawiązała się współpraca między nami. Na stronie organizatora można przeczytać:

Międzynarodowy Festiwal TEATROMANIA opanowuje Bytom raz w roku, tym razem od 17 do 27 maja! Roweromania panuje w mieście przez cały rok. Nasze ścieżki musiały się wreszcie przeciąć.
Teatr to spotkanie, wymiana myśli i energii międzyludzkiej. Podczas spotkania uczymy się siebie i innych. Chcemy podzielić się z Wami tym doświadczeniem!
Jesteśmy pasjonatami i wchodzimy w dialog z zapaleńcami, mistrzami w swych dziedzinach.
Siłą napędową tegorocznej edycji Festiwalu będą m.in. rowerzyści.


Nasze drogi przecięły się w ostatni czwartek. Przy niskiej temperaturze 33 zapaleńców rowerowych z żółtymi akcentami przejechało trasę masy. Było sympatycznie i żółto.

Zdjęcia z imprezy na BytomOnline.

  • DST 38.07km
  • Teren 2.92km
  • Czas 02:36
  • VAVG 14.64km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Temperatura 26.8°C
  • HRavg 120 ( 60%)
  • Podjazdy 2326m
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zabrzańska Masa Krytyczna z Odjazdowym Bibliotekarzem

Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 11.05.2012 | Komentarze 4

To był jeden z tych wyjazdów które głęboko zapadają w pamięci. Nie chodzi tutaj o jakieś kosmiczne odległości ale o towarzystwo było po prostu wyborne. Wyjazd tak rzadki na Zabrzańską Masę Krytyczną musi odbyć się z godną tego wydarzenia pompą i nie mam tu na myśli deszczu który zwykle towarzyszy tej imprezie a towarzystwu jakie się zebrało. Otóż co niebywałe pojechała moja żona nie trzeba było jej specjalnie namawiać, po prostu powiedziała "dobra jadę" to że jedzie Magik to raczej normalne. Ale to że na wyjazd namówiłem Darka uważam za swój osobisty sukces tym bardziej że będzie to debiut Darka na ZMK a dodam że dzisiejsza edycja była 22 tej zacnej imprezy więc trochę ma spóźnienie :P
Ruszamy z Miechowic krótko po 17. W Rokitnicy na ulicy Ofiar Katynia 58 dołącza Darek ;) przez Mikulczyce dojeżdżamy do Centrum gdzie na placu Wolności jest już ponad setka rowerzystów. Ruszamy w trasę tempo spacerowe, atmosfera sielankowa. Miłe rozmowy ładne widoki, wszystko zazielenione. Nic nie burzy świetnej atmosfery. Po ponad godzinie dojeżdżamy do biblioteki gdzie bierzemy udział w Odjazdowym Bibliotekarzu. Tutaj pogaduchy przy rowerach, poczęstunek owocami i takie tam :)







Po posiłku czas na powrót, Darek namawia nas na inna drogę niż przyjechaliśmy. To był strzał w 10, jedzie się fajnie spokojnie choć Marcin zalicza małe OTB. Pola rzepak tworzą sielankową atmosferę. Na Osiedlu Młodego Górnika zajęci rozmową nie zauważamy znaku C-9 co wprawia w konsternację kierowcę czarnej Toyoty RAV4 o początkowej rejestracji SK... którego przepraszamy :) Za osiedlem skręcamy w polna drogę i obok bajkowego stawu i hołdami docieramy do Miechowic, nie znałem tej drogi ale jeszcze nie raz nią pojadę. Odprowadzamy pod dom Marcina, przy lesie żegnamy Darka i spokojnie między blokami wracamy do domu.



zdjęcie jest własnością djk71 ale nie mogłem się oprzeć :)

  • DST 35.14km
  • Czas 02:39
  • VAVG 13.26km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Temperatura 25.3°C
  • HRavg 116 ( 58%)
  • Kalorie 2183kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

XXXIV Bytomska Masa Krytyczna

Piątek, 27 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 2

Jeśli w Bytomiu jest Masa to wiadomo z góry że będzie fajnie. Punktualnie o 17 wyjeżdżamy spod umówionego miejsca. Nie wiem może sprawiła to plotka albo pogoda ale raczej to zasługa rozpowszechnionej wiadomości o wspólnym wyjeździe sprawiła że do Śródmieścia jedziemy 15-to osobową grupą czyli robimy Miechowicką Masę Krytyczną :P Ja zawsze jest Magik z Pendzlem oraz Zuzia i co ważne nie zawsze jeżdżąca na tego typu imprezy żona i córka. Jedzie też z nami miechowicka młodzież gdzie średnia wieku to 18 lat, miło się czuję wśród takich młodzieńców ;) Spokojnie na Rynku jesteśmy około 17:30 pogaduch z dawno niewidzianymi znajomym i grupą ZMK.
O 18 ruszamy w 180 osób, dziś trasa mocno zmodyfikowana, jedziemy DK11 jedną z główniejszych dróg w Polsce. Skutecznie ją blokujemy. Powoduje to chyba duże korki wszak jest piątek ludzie wyjeżdżają na majówki, towary są wożone...ale mnie to nie interesuje. Jadę z przodu i "gilają" mnie chwilowe problemy "drajwerów" Po prawie godzinie dojeżdżamy do szkoły przy ulicy Szymały gdzie podziwiamy wybudowane małe miasteczko ruchu drogowego. Po kilkunastu minutach powrót tą sama trasą na Rynek. Kilkaset metrów przed końcem na ulicy Piłsudskiego Zuzia łapie gumę. Wymieniam jej dętkę na swoją ale niestety też wadliwą z dziura przy wentylu :/ ostatecznie dostajemy "nówkę sztukę" szybka wymiana i jedziemy w kierunku domu. Na ulicy Wrocławskiej jedziemy szerokim pustym chodnikiem, jest ciemno a Martyna nie może jeździć tak późno po ulicach szczególnie tych głównych i bardzo ruchliwych. W okolicy stacji BP Zuzia mija pieszego z psem, traci równowagę i upada. Rower cały ale Zuzia ma podarty łokieć i później kilka siniaków. Wracamy do Miechowic, piekarnia i sklep. Tak miłe popołudnie trzeba zakończyć napojami pod blokiem ;)

zdjęcia z imprezy dzięki bytomonline

  • DST 44.93km
  • Teren 4.86km
  • Czas 02:34
  • VAVG 17.51km/h
  • VMAX 44.30km/h
  • Temperatura 22.3°C
  • HRavg 117 ( 58%)
  • Kalorie 2247kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD z bonusem

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 26.04.2012 | Komentarze 6

Dzień zaczął się od pobudki i kilkukrotnego włączania drzemki, tak częstego że zrobiła się godzina 6 i gonitwa. Byłem na 6:30 umówiony z Marcinem ale właśnie o umówionej godzinie wychodzę z domu, więc telefon i umawiamy się po drodze na stacji Statoil. Jadę wolno bo tak mi zimno że marzną momentalnie mi palce rąk mimo rękawiczek z długimi palcami i stóp. Chwila i jedziemy już razem. W pracy też razem. Mógł być patrol rowerowy ale nie miałem kurtki i długich spodni. Pozostał patrol pieszy. Po pracy pojechałem sobie popendalić. Na początek na mieście podjechałem zobaczyć aleję Marka. Wycięto prawie wszystkie drzewa które nawet w słoneczny dzień powodowały że po alejce szlo się w półmroku. Dokonano zasadzeń innych gatunków drzew które już "puściły"



Kilka ulic dalej na jednej z posesji kwitnące drzewo. O ile się nie mylę to magnolia ale głowy nie dam.



Dalej jazda do Piekar Śląskich, na rogatkach podziwiałem nasyp autostrady. Wiem jedno że do Gdańska jest 488 kilometrów. Mnie podobają się kamienne stopnie:



Piekarami dojechałem do Świerklańca. Jezioro prezentowało się pięknie, woda spokojna cisza i słychać tylko śpiew ptaków:





Po drodze zahaczyłem o schron bojowy jakich tutaj w okolicy wiele:



Powrót do Świerklańca i tamtejszego parku. Na jednym z parkowych mostków odkrywam pierwsze 4 kłódki zakochanych. Poczułem się niczym we Wrocławiu.



Trochę dalej w tym samym parku schody niczym hiszpańskie ;)



Kieruję się w stronę domu ale jeszcze pokręciłem trochę kółek po samej "wsi" Ciekawie wygląda kościół o nowoczesnej jak na obiekt sakralny architekturze wraz z dzwonnicą stojącą obok:





Aha...strzeliłem se nówki rękawiczki, kolorystycznie mi do niczego nie pasują ale podobały mi się :P



  • DST 13.75km
  • Teren 0.41km
  • Czas 00:41
  • VAVG 20.12km/h
  • VMAX 54.30km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRavg 125 ( 62%)
  • Kalorie 741kcal
  • Sprzęt Scott Aspect 10 (20)
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD na sucho

Środa, 25 kwietnia 2012 · dodano: 25.04.2012 | Komentarze 2

Kiedy wczoraj wieczorem zaczęło padać a później lać pomyślałem że będzie dupa a nie jazda rowerem do pracy. Nie lubię jeździć w deszczu, odstrasza mnie i zniechęca. Może być pochmurno ale niech nie pada. Kiedy o 5:30 wstałem było sucho, może nie wszędzie ale tak że bez stresu mogłem wyjechać. O 6:30 byłem umówiony z Marcinem. Pognaliśmy jego trasą przez Park Ludowy do pracy. Po 15 powrót do domu ale jakoś ciężko bo pod wiatr. Swoją droga myślałem że wiatr południowy lub południowo-zachodni przynosi ciepłe powietrze a nie takie lodowate jak dziś.